Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2010

Rozgrzej się. Zupa rybna z pomidorami.

Odwilż. Kilka pięknych dni.W krótkich chwilach, kiedy słońce poliże śpiącą ziemię, czuć w powietrzu nadchodzącą wiosnę. Ożywienie w gałęziach drzew, jakieś dawno nie słyszane trele. Przymykam oczy, wystawiam twarz. "Mamo, mamo mam ciepłe ręce, o patrz i policzki". Odżywa pragnienie, żeby już coś się zmieniło. Skończyło. Zaczęło. A jednak... Kiedy słońce za chmurami robi się zimno, choć to już nie -20. Spod topniejącego śniegu zaczyna wyłaniać się burość. Przemoczone buty. Kapiące dachy. Nadal szybko zapadający zmrok. Z ulgą witam ciepły, przyjazny dom i parującą, rozgrzewającą zupę.   Zupa rybna z pomidorami duży filet z pstrąga bez skóry (1 płat) 1 duża marchewka 2 łodygi selera naciowego 1 duża cebula 2 ząbki czosnku (tylko nie chińskiego) 200 ml przecieru pomidorowego (domowej roboty) 1 łyżka oliwy z oliwek 1 łyżeczka słodkiej papryki papryka ostra (do smaku) pieprz, sól natka do posypania (dla mnie konieczna) Cebulę pokroić w półplasterki, czosn

Flamiche - druga część WP #63

Od początku po prostu wiedziałam, że muszę zrobić tę białą pizzę, jaką zaproponowała w ostatnim wydaniu Weekendowej Piekarni Gospodarna Narzeczona , bo znajdzie w moim domu licznych amatorów. Zrobiłam ponownie Pate fermentee. Nie zmniejszałam ilości składników, tylko zrobiłam z całej porcji wieeelki, placek na całą blachę. Wyszło dość puszyste ciasto, wcale nie dla ośmiu osób, albo po prostu z nas takie łakomczuchy :)   Flamiche R. Bertinet Pate fermentee Przepis na około 900g -10g świeżych drożdży -500g mąki -10g soli zwykłej -350g wody W misce mieszamy mąkę i drożdże, dodajemy sól i wodę. Wyrabiamy ciasto metodą Bertineta. Wyrobione ciasto wkładamy do miski, przykrywamy wilgotną ściereczką i odstawiamy do wyrastania w temperaturze pokojowej na 6 godzin lub w lodówce na noc (maksymalnie na 48 godzin). Ciasto powinno podwoić swoją objętość. Jeśli ciasto dojrzewało w lodówce należy je wyjąć na godzinę przed dalszą obróbką. Nadzienie: -1 łyżka oliwy -100g boczku l

Chleb z mąką gryczaną czyli WP #63

Jestem w ciągu ;) Nie umiem przestać piec. Przestać piec chleb. Wyprawa do sklepu. Jedna. Druga ... Jest. Jest mąka gryczana. ... Ufffff. Można przyłączyć się do kolejnego wydania Weekendowej Piekarni (Gospodarna Narzeczono - dziękuję za doskonały przepis). A potem ten dreszczyk. Jak będzie tym razem? Czy wyrośnie szybko? Czy się malowniczo rozjedzie na blasze? Czy popęka w najmniej spodziewanym miejscu? I znów ta wewnętrzna radość. Już bardziej wprawne  ruchy, coraz większe wyczucie. Ciasto najpierw niemożliwie lepkie i przywiązane do moich dłoni ;) by potem w magiczny sposób zebrać się w sobie ;) Podglądanie jak się puszy i puszy coraz dumniej i dumniej. Szybkie ciach, ciach. Zapach w całym domu (i nawet za drzwiami, wiem bo musiałam wyjść i zapach prowadził mnie z powrotem). Nacięcia zaczęły wreszcie się rozchodzić. Hurrra... Puk puk, dla sprawdzenia. I to niemiłosiernie długie czekanie aż ostygnie. Choćby tylko trochę. Pain Breton R. Bertinet cytuję za

Czekoladowiec ze śliwkami, aksamitny i wilgotny.

Niepowtarzalny, już od samego początku wiedziałam, że będzie doskonały. No bo cóż innego mogłoby się wydarzyć po spotkaniu ciemnej, gorzkiej czekolady z suszonymi śliwkami. Przecież to połączenie z gatunku idealnych. Przepis znalazłam dawno temu na blogu Kwestia Smaku , za to przypomniałam sobie o nim dopiero teraz, kiedy czytałam sobie piękny i świetlisty blog Na Grabinie . Po rekomendacji Moniki, potrzeba zrobienia tego ciasta wróciła i to bardzo intensywnie wróciła :). Dodatkowo pomyślałam sobie o Bei i jej Czekoladowym tygodniu i już wiedziałam jakie ciasto zagości w moim domu już zaraz, natychmiast :) Czekoladowiec z suszonymi śliwkami cytuję za Kwestią Smaku (z moimi zmianami) Składniki: 250 g suszonych śliwek, pokrojonych na mniejsze kawałki 1 łyżeczka sody oczyszczonej (dałam 1/2 łyżeczki) 125 g niesolonego masła w temperaturze pokojowej 145 g drobnego cukru do wypieków 2 duże jaja, roztrzepane 185 g mąki + 3/4 łyżeczki sody (u mnie 1/2) + 1/2 łyżeczki pro

Weekendowa piekarnia #62 - odsłony drugiej ... brak :)

Chleb z ricottą upiekłam już w piątek. Nie wyszedł do końca taki jak miał wyjść. Nie pasował do niego przydomek aksamitny;). Polska ricotta to jednak nie to samo co włoska, owszem też nie była kwaśna, ale to koniec podobieństw. Struktura wcale nie kremowa tylko zbita i grudkowata. Moje wspomnienia o tym chlebie w jego właściwej postaci odżyły jak obejrzałam zdjęcia u Margot . Jak ktoś chce obejrzeć ideał, to zapraszam właśnie tam :). W smaku był jednak niczego sobie. Ja za to wyjechałam na weekend. I zostawiłam chleb na pastwę. W sumie mogłam przypuszczać, że prośba "Mamusiu pycha, upiecz go jeszcze raz" oznacza docelowo brak obiektu do sfotografowania. Tak też było. Przywitały mnie okruszki, zamiast chleba. Był jednak tak dobry, że na pewno do niego wrócę, a i zdjęcia wstawię, może ...;)

WP #62 - odsłona pierwsza - chleb codzienny

Zrobiłam. Nieco inaczej niż zwykle. Na skutek drobnego niedopatrzenia. Drobnego jak dorodny orzech laskowy ;). Zaczyn był gotowy, woda wlana do miski, kiedy okazało się że nie mam już drożdży, tego małego dodatku, który czyni chleb mało absorbującym czasowo :) No i wyszło na to, że na samym zakwasie też można, tylko trochę dłużej. Poczekałam i mam. W porównaniu do wersji drożdżowej trochę inny, bardziej wilgotny miąższ, trochę większe dziurki, nieco mniej puchaty, choć rewelacyjnie wyrośnięty i sprężysty. Przede wszystkim jednak jest pyszny, jak zawsze.

Weekendowa Piekarnia #62 - zaproszenie

Z wielką przyjemnością zapraszam Was do kolejnego wydania Weekendowej Piekarni. Już na początku bardzo dziękuję Margot , która zgodziła się powierzyć gospodarzenie komuś z tak małym doświadczeniem blogowym. Postaram się sprostać zadaniu. Ze względu na działającą równolegle pełną parą WP po godzinach (do której mam zamiar wreszcie dołączyć, choć ciągle coś , no ciągle coś mi przeszkadza) Margot sugerowała wybranie jednego przepisu. Z tym miałam jednak wielki kłopot. Zupełnie nie mogłam się zdecydować. Przepisy, które wybrałam już dość dawno są diametralnie różne. Zadowolą i tych co lubią sobie poszaleć na drożdżowo i tych zaprzyjaźnionych z zakwasem. Poza tym tak je lubię, że dokonanie drastycznego cięcia nie wchodziło po prostu w grę. Wybierzcie więc Wy. Pierwszy chleb wypatrzyłam dawno temu na blogu  Liski . Zaintrygował mnie bardzo.Upiekłam i przyznaję, że takiego smaku nie spotkałam nigdy wcześniej. Lekko słodkawy, a jednocześnie koperkowy. Dodatkowo przyjemnie wilgotny dzięki

Czasami trzeba się zatrzymać...

Dni mijają niepostrzeżenie. Chociaż nie, raczej mkną jak błyskawica. Zimowe infekcje czają się za każdą zaspą, niemal nie dają odetchnąć. Piętrzą się codzienne sprawy do załatwienia, przedmioty do ogarnięcia. Daję się porwać strumieniowi ... trzeba... muszę... powinnam jeszcze... to i tamto, a i jeszcze o tym miałam dzisiaj pamiętać. Czasami więc na przekór temu co nie załatwione po prostu odpuszczam. Zwalniam, siadam z mężem wieczorem przy stole, otwieram pyszne wino. Cieszę się chwilą spędzoną wspólnie. Przygotowuję coś małego, coś tylko dla nas, co nie musi (jaka ulga) smakować śpiącym nieopodal nielatom ;) Krewetki czosnkowe w białym winie 2 porcje, raczej do smakowania niż do najedzenia się 1 opakowanie dużych krewetek (ja miałam gotowane bez skorupek) 2 łyżki dobrej oliwy z oliwek  3 łyżki masła szczypta ostrej papryki w proszku szczypta słodkiej papryki w proszku 4 duże lub 6 małych ząbków czosnku ok. 1/4 szklanki (taki chlust) wytrawnego białego wina 2 łyżki posieka