Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2010

Jej puchatość ...

Dziś czas na prawdziwą królową. Pyszną, drożdżową babkę. Przepis na frapujące, bo bogate w masło drożdżowe ciasto wypatrzyłam w ciastowej książce Pana Roux . Zdjęcia były bardzo sugestywne. Lubię drożdżówki, które mają strukturę kłaczkowatą, trochę jak wata. Nie kruszą się, nie mają okrągłych dziurek, tylko podłużne pasma. Ta taka była. Obiecywała wiele :) Zmodyfikowałam trochę przepis, redukując ilość masła (375g na 500g mąki to było trochę za wiele jak dla mnie). Dodałam też nieco więcej cukru, no i oczywiście świąteczne dodatki. Białą czekolada, żurawiny i pomarańczowy aromat to było to. Efekt znakomity, ciasto ma niepowtarzalną strukturę, jest niesamowicie puchate. Modelka nie doczekała sesji w świetle dziennym. Została dosłownie rozszarpana w mrokach nocy ;)  Na zdjęciach przedstawiam Wam tylko fragment babki, to co zostało po tym jak się wszyscy na nią rzucili zbyt szybko. Powinnam raczej powiedzieć, że jest to fragment babiszona, ponieważ jest to, a raczej była ogrom

Babka orzechowa z nutellą

Babka to królowa Wielkanocy. Pyszni się na stole, jak królowa w szerokiej, falbaniastej sukni. Muślinowa, szyfonowa, pod taftową powłoką z ciemnej czekolady albo zwiewną tiulową powłoczką z cukru pudru. Nie przepadam za klasycznymi babkami piaskowymi. To znaczy lubię je, ale jako codzienne ciasto popołudniowe, do herbaty. Nie na Wielkanoc. Na Wielkanoc wolę baby drożdżowe (taką oczywiście też zrobiłam ;)) Z tym, że to ja i moje upodobania. Są też w mojej rodzinie tacy, co za drożdżowymi wypiekami nie przepadają, delikatnie rzecz ujmując. Dla nich prowadzę poszukiwania. Dziś pierwszy z moich przedświątecznych eksperymentów. Wypatrzony na blogu Dorotus . Wiedziałam, że mogę się po tym przepisie spodziewać czegoś dobrego. Rezultat przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Wielbicielom orzechów i czekolady bardzo, ale to bardzo polecam. Babka z orzechami i nutellą cytuję za blogiem Moje wypieki , prawie bez zmian Składniki:   120 g miękkiego masła 150 g nutelli   5 ja

Kurczak pod kołderką :)

Poczułam się świątecznie. Tak znienacka dość. Zagłębiłam się w studiowanie receptur, próbowanie przepisów. Cała kuchnia zaanektowana na przedświąteczne eksperymenty. Baby, kajmak, orzechy, czekolada. O efektach moich poczynań doniosę już niebawem, bez obaw ;) Jednak niedziela to niedziela. Mam potrzebę zrobienia czegoś innego niż codziennie. Proste i efektowne. Niedzielny comfort food. Najważniejsze, że szybkie. Idealne do wpasowania między rozpuszczaniem na parze czekolady, a kolejnym składaniem drożdżowego ciasta. Pomysł zaczerpnięty z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo" Z moimi zmianami bo jak zwykle nie mogłam się powstrzymać :) Kurczak zapiekany pod czapeczką z ciasta francuskiego 500 - 600g mięsa z udek kurczaka 2 łyżki mąki 2 plastry wędzonego boczku (gr. ok 4 mm) 4 ząbki czosnku 8 -10 małych pieczarek 3 czubate łyżki mrożonego groszku 100 ml słodkiej śmietanki kremówki łyżka oleju pieprz sól mrożone ciasto francuskie Na patelni rozg

Chleb z maślanką, melasą i carotino

Najbardziej lubię chleby o czystym smaku, w których nie ma nic poza mąką, wodą i solą. Żadnych fajerwerków i dodatkowych atrakcji. Jednak czasami... Czasami przeglądam blogi i znajdę coś, co powoduje natychmiastową chęć testowania. Mimo, że jest nieco bardziej urozmaicone, jeśli chodzi o skład. Tym bardziej, jeżeli wszystkie potrzebne składniki są akurat w lodówce, czy spiżarni i tylko czekają, aż po nie sięgnę. Tak było z chlebem znalezionym w Leśnym Zakątku Dany. Od razu coś między nami zaiskrzyło ;) Odświeżyłam swój zakwas i zabrałam się dziarsko do pracy. Zaczęłam po południu więc gorący chleb opuścił piekarnik nieco po północy. Usypiałam otulona zapachem świeżego pieczywa. Rano pognałam do pracy gdzie doścignięta zostałam przez telefon z domu. Pełno było w nim zachwytów i, co najważniejsze, prośba o powtórkę :) Chleb z maślanką, melasą i carotino Przepis z blogu Leśny Zakątek Zaczyn: 300g zakwasu z mąki żytniej razowej ( konsystencja bardzo gęstej śmieta

Puszka kajmaku i sernik. Najlepszy z najlepszych.

Ostatnio nie rozpieszczam bliskich nadmiarem słodkości. Wiosenny "remont lodówki" spowodował rewolucję w mojej głowie. Przepisy i pomysły na wszelkie ciasta, ciasteczka upchnięte gdzieś głęboko w zakamarkach umysłu ledwie dyszą. Zastąpiły je wizje kolorowych kompozycji, takich jak sałatki, warzywne gulasze, pasty, twarożki. Tak jest na ogół. Od czego jednak blogi z ich sugestywnymi zdjęciami? Niedawno, po przejrzeniu ulubionych stron, zaskoczyła mnie świadomość, że coraz bliżej Wielkanoc. Pojawiły się już baby, mazurki. Pewnie jednak nadal nie miałabym potrzeby, żeby rzucić się na piekarnik w niecnych celach, gdyby... Gdyby nie Liska i jej sernik. Jakoś od razu wiedziałam, wiedziałam, że muszę. No i uległam. Nawet z okazji niedzieli skusiłam się na cały, niemały kawałek. Jedyną zmianą z mojej strony było zastąpienie spodu z solonych orzeszków (nie lubię słonego smaku w ciastach), moim własnym, wymyślonym i bardzo smacznym spodem z migdałami. Bardzo, ale to bard

Śniadanie z awokado.

Lubię poranki wolne od konieczności pędzenia do pracy. Otulam się szlafrokiem, zakładam ciepłe skarpety. Nie należę do tej części mieszkańców mojego domu, która zaraz po przebudzeniu pędzi do lodówki. Rozkręcam się powoli. Mam czas na spokojną, poranną kawę. Precyzuje mi się w głowie wizja śniadania. Zaczynam wykładać na blat różne zieloności. Rozpisuję dla nich role - bohaterowie pierwszego, drugiego planu, jeszcze inni tylko epizodycznie ale za to znacząco. Z pozornie oderwanych elementów powstaje skończona, dopełniona całość. Chrupkość sałaty, soczystość papryki, lekkie pieczenie na języku - to kiełki, słoność sera i cudowna, kremowa konsystencja awokado. To ono jest tu najważniejszym elementem układanki.  Sałatka z awokado 1 dojrzałe, miękkie awokado mieszanka zielonych sałat: endywia, radicchio, rukola 1/2 strąka czerwonej papryki 2 łyżki pokruszonego sera z niebieską pleśnią 2 łyżki kiełków rzodkiewki sok z cytryny sól pieprz oliwa z oliwek Na dwóch talerzac

Komfort i pewność. Chleb pszenno - żytni Liski.

Tak się dość przyjaźnie, ale jednak ścigam z codziennością. Czasem ja się wysunę na prowadzenie i uda mi się coś oprócz. Jakiś taniec, basen, nawet małe zakupy. Niespieszny spacer. Spotkanie. Wyjście do kina. Film na kanapie. Nie to żeby wszystko na raz, o nie. Nawet jedna z tych atrakcji to już  małe święto. Czasami za to codzienność mnie dogania, opanowuje i pochłania bez reszty. Dzień wypełniony po brzegi tym, co konieczne. Nic poza schematem. Praca - dom - obiad - maluj mama -  czytaj mama -  to zjem - tego nie - mamo, a ona mi zabiera - mamo, a ona mi psuje, mamo nie będę się kąpać, nieeee, jeszcze nieeee... Uff. Nie zawsze jest czas i ochota na eksperymenty. Czasem trzeba sięgnąć po coś sprawdzonego, co zawsze się udaje. Nie wymaga uwagi i skupienia, po cichu, w kąciku, po prostu robi swoje. Jeśli jeszcze dodatkowo jest pyszne to czego chcieć więcej? Chleb pszenno - żytni Liski. z jej Pracowni Wypieków Zaczyn: 360 g mąki żytniej chlebowej (typ 720)

Ochota na szpinak i co z tego wynikło.

Za oknem ktoś rozpruł puchową poduszkę. Gałęzie drzew zmieniły się w białą, delikatną koronkę. Zima nie odpuszcza. Mocuje się ze słońcem, coraz silniej grzejącym w policzki, jeśli oczywiście chmury się zagapią i mu na to pozwolą. Mnie za to coraz bardziej zielono. Lodówkę wypełniają  przeróżne listki, mniej lub bardziej zielone. Piętrzą się w ilościach zbyt dużych jak na wszelkie sałatkowe okazje. Kiedy wkładałam do koszyka młody szpinak, po prostu nie mogłam się oprzeć jego zieloności. W domu napatrzyłam się, dodałam garść listków do porannej sałaty. Resztę wykorzystałam zupełnie odmiennie. W potrawie, która odpowiada marcowym kaprysom pogody, można się pogrzać w przytulnym cieple piekarnika. No i ten zapach kruchego, maślanego ciasta. Tarta  na kruchym cieście, ze szpinakiem. Ciasto: 250 g mąki pszennej 100 g zimnego masła 1 żółtko 2 łyżki śmietany 22% sól (dwie szczypty) 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia i solą. Zimne masł

Soba, dynia i szybki obiad.

Co zrobić kiedy wracam do domu głodna jak wilk? Po prostu makaron. Wdzięczny w obróbce i otwarty na wszelkie dodatki. Ostatnio na wielu blogach trafiam na makaron o obco brzmiącej nazwie - soba. . Najpierw u Liski , potem u Małgosi . Zachęcona pięknymi zdjęciami i sugestywnym opisem pognałam do japońskiego działu w supermarkecie. No i mam. Przewiązane wstążeczką brązowe snopki. Po ugotowaniu sprężyste, łagodnie orzechowe w smaku nitki. Bardzo ciekawie wyglądające na talerzu. Wymyśliłam dla nich bardzo proste, ciekawe smakowo połączenie ze słodkawą dynią. Razem z chrupiącymi pieczarkami i pak choy, skropione sosem sojowym smakowały wyśmienicie. No i olej sezamowy. Taka kropka nad i. Dla mnie to prawdziwy comfort food. Makaron soba z dynią 1 wiązka makaronu soba 1 łyżka oleju kawałek dyni ok 200g 1 mała kapusta Pak choy 5 malutkich pieczarek sos sojowy pieprz 1 łyżeczka oleju sezamowego Makaron ugotować (5 minut), odcedzić, przelać zimną wodą i osuszyć. Na pa

Tajsko. Po raz pierwszy.

Szperając w sieci natrafiam na zupełnie nowe zjawiska i ciągle się czegoś uczę. Ot choćby dziś wpis Bei uświadomił mi, jak mało wiem o świecie aromatycznych słoiczków. Im głębiej sięgam, tym więcej przede mną do odkrycia. Oswoiłam się już na dobre w kuchnią europejską w najróżniejszych odsłonach. Próbowałam wielu rzeczy z kuchni chińskiej. Dzisiaj kolejny nowy rozdział w mojej podróży przez świat smaków. Kuchnia tajska. Zabierałam się od dawna do ugotowania czegoś, ale przerażały mnie trochę długie listy składników. Wreszcie w tym tygodniu trafiłam do sklepu, gdzie było wszystko co chciałam, w jednym miejscu. Nie było juz odwrotu. Zrobiłam zakupy i zaraz po powrocie do domu zaczęłam eksperyment. Wszystko było ciekawe, wszystko wąchałam, dotykałam, smakować się nie odważyłam. Uznałam, że dopiero połączenie tego wszystkiego w (miałam nadzieję) harmonijną całość pozwoli docenić wypadkową smaku. W garnku bulgotało. Dom wypełniły intensywne, przenikające się wonie. Galangal, kaf

Mąka, woda i sól. Pain de Campagne.

Zachwyca mnie ten fenomen. Nie ma chyba drugiej takiej potrawy. Prostota. Absolutne minimum składników. Trochę magii po drodze i... zachwycający efekt końcowy. Zależny od cierpliwości, poświęconej uwagi, właściwej kolejności. Po raz kolejny i na pewno nie ostatni na tym blogu - chleb. Dziś przepis, z którym zmierzyłam się już po raz drugi. Za pierwszym razem chleb nie wyszedł taki jak chciałam. Był ciężki, niby trochę wyrośnięty ale jakiś taki gliniasty. Nie wiedziałam dlaczego. Dzisiejszą próbę od tamtej dzieli prawie rok. Rok prób i intensywnej nauki. Najskuteczniejszej, bo własnych błędach. Jeszcze ogrom wiedzy przede mną, jeszcze nadal czuję się chlebowym przedszkolakiem. Wiem już jednak, że dobry chleb na samym zakwasie powstanie dopiero, gdy zakwas jest dojrzały, stabilny. Nie tak jak wtedy, kiedy z zaledwie tygodniowym młodzikiem porwałam się na Pain de Campagne. Pain de Campagne przepis wyszperany w nieocenionej Piekarni Tatter   Cytuję dokładnie bo trz

Opowieść o ziarenkach

Czasem tak bywa. Jest impuls, działanie, a potem dopiero refleksja. Tak było i tym razem. Kupiłam ziarno pszenicy. Całe. Na chleb. Nie, nie mam młynka. Zaczęłam się zastanawiać jakby tu wykorzystać ziarno w takiej formie. Poszperałam, poniuchałam w sieci ale niestety, nic nie udało mi się znaleźć. Jestem już umówiona z Tatter, że odkurzy dla mnie jakiś wypróbowany przez siebie przepis. A tymczasem... Jako, że jestem w gorącej wodzie kąpana ;) Eksperyment. Rola tytułowa, sami wiecie kto. Pozostali aktorzy to razowa żytnia, orkiszowa, trochę pszennej pełnoziarnistej. Rolę epizodyczną acz znaczącą powierzyłam melasie. Bez przepisu, bo to jeszcze nie jest skończone dzieło. Chleb ma jednak wielki potencjał i dlatego pozwalam sobie go utrwalić.   A na koniec, bo przecież nie zapominajmy, że ja nadal na tej, no jak jej tam ... diecie idealne połączenie dla takiego chleba, czyli: Twarożek ser biały w kostce (chudy) odrobina maślanki ogórek zielony starty na tarce

Koszulka dla jajka :)

W powietrzu wiszą zmiany. Choćby nie wiem jak zima chciała dać do zrozumienia, że świetnie się trzyma (wiem co mówię, za oknem właśnie sypie gęsty, mokry śnieg). Mój organizm też sam domaga się zmian. Dieta -  brzmi strasznie. Powiedzmy więc że jest to program przedwiosennego "wietrzenia magazynu" ;) Szukam dobrych stron odchudzania. Poza oczywistymi - zdrowie i wygląd. Lepsze samopoczucie? Też, oczywiście, że też. To są jednak korzyści oczekiwane, majaczą gdzieś tam na końcu ścieżki. Ścieżki wyboistej i najeżonej pokusami. I wcale nie chodzi mi o ciasta, ani inne słodkości. Weźmy np pomidorówkę mojej mamy. Ciężko się oprzeć, zapewniam Was :) Postanowiłam więc urozmaicać sobie jak tylko mogę to co jem. Jeżeli ograniczyłam ilość niech zatem odbije się to na jakości. Dłużej przygotowuję posiłki. Zawierają więcej przypraw, więcej warzyw wymagających siekania, szatkowania, lub innej obróbki. Cieszę się tym wszystkim bardzo. Układam na talerzu kompozycje miłe dla