Znalazłam. Chyba, bo niczego nie można być pewnym;) Chociaż ta miłość trwa już kolejne lato. Mój najjjjj... Bo to jest przecież sam optymizm i uśmiech. Kolor, jak przez zamknięte oczy skierowane w słońce. Miękkość puchowej poduszki, w dodatku pokrytej aksamitem. Gdzieniegdzie zawadiackie piegi, niczym na opalonym nosie :) I ten szelest, przy rozrywaniu owocu rękami, i te drobinki miąższu, mieniące się w słońcu, zapraszające do zatopienia się, w smaku, w cieple, w kwintesencji lata. Najlepiej jeszcze prosto z torby, a kiedy już się nasycę... może jakiś kontrapunkt, pozwalający tym bardziej jaśnieć i mamić... Odrobina borówkowych dam dworu, puchowy jogurt i, specjalnie dla łasuchów, łyżeczka tegorocznego, rzepakowego miodu. Morelowo mi, tego lata.
... krętą ścieżką śladami smaków, zapachów, wrażeń, wspomnień, choćby mgnień... bo warto je zatrzymać