Przejdź do głównej zawartości

Z tęsknoty za ... i gofry na śniadanie.


Podobno nawet najbardziej ulubione słodycze mogą się przejeść.
Podobno.
Nie sprawdzałam.
Tak na wszelki wypadek nie fundując sobie przesytu w tej materii.
No tak, ale na to mam jakiś wpływ.
Czasem większy, czasem mniejszy (no bo zachcianki, wiadomo ;)), ale mam.

A na cukier puder, znów sypiący się z nieba, nie mam wpływu wcale.
Szkoda.
Chętnie bym zastąpiła czymś innym ten wygładzony, monotonny, chociaż czasem i owszem, całkiem bajkowy krajobraz.
Dodała trochę blasku, kontrastu, ostrości.
Domalowała pędzlem trochę barw.

Skrzydlaci goście też jakby mniej energiczni, znudzeni.
Jakby zdawali się mówić "Tylko ten słonecznik i słonecznik, odmiany jakiejś, odmiany"


Może to dłuższy dzień, może świadomość, że już druga połowa lutego.
Nie jestem pewna.
Wiem, że w duszy chciałaby grać już wiosna.
Nie tylko w mojej.
W niespełna pięcioletniej też. "Mamo, ja bym chciała, zeby juz było zielono"


Ja na razie łagodzę tęsknotę pękiem kwiecia.
Niespodziankowego, od M., co jeszcze dodaje mu atrakcyjności :)))


Goframi na śniadanie przywołuję wspomnienie nadmorskiej sielanki.
W tym roku znów tam wrócę i na pewno będą gofry, obowiązkowo z wiśniami :)

Maślankowe gofry

i szalenie nieprofesjonalny przepis wagowo-szklankowy, w dodatku mocno orientacyjny


2 jajka
50 g masła
ok 1 szklanki mąki pszennej
ok 2/3 szklanki maślanki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 czubate łyżki cukru
odrobina ekstraktu cytrynowego


Białka oddzielić od żółtek, ubić z łyżką cukru.
W drugiej misce utrzeć żółtka z pozostałym cukrem, dodać ekstrakt waniliowy, maślankę i mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia. Wlać roztopione masło, wymieszać. Powstanie dość gęste ciasto.
Na koniec delikatnie wmieszać pianę z białek. Ciasto powinno mieć konsystencję śmietany (dla mnie raczej budyniowego musu). Powinno się rozprowadzać łatwo po gofrownicy, ale nie być bardzo lejące.
Gęstość zawsze można regulować mąką i maślanką.


Gofry są bardzo wilgotne w środku, raczej nie biszkoptowe, ale połączenie maślanki i aromatu cytryny wszystkim u nas bardzo smakowało. Dodatek złocistego syropu też im nie zaszkodził, a jak malowniczo wygląda na zdjęciach ;)


Komentarze

  1. O jak ucieszył mnie twój post gofrowy i ten przepis! Paluszki lizać!!! Zakupuje gofrownice i już!!! Pysznie wyglądają Twoje smakołyki, zrobie przepisowo:)
    A tak na marginesie zapraszam do Moich Klimatów w przedostatnim poście zachęcam do zrobienia naleśników amerykańskich:) Są też dowody-foto tych cudeniek-zapraszam. Miłej niedzieli!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochane gofry, uwielbiam was :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Gofry pysznie odmieniają słodyczy paletę!
    A zimowy czas i mnie trudno przetrwać...
    Osładzam go sobie i koloruję jak mogę.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekolada nigdy się nie przeje ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pychotka !!! Ja wczoraj też robiłam dzieciaczkom moim ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. witaj-ale słodziutko i pysznie,ZOSTAJĘ NA DŁUŻEJ-pozdrawiam i zapraszam w odwiedzinki.Miłej soboty

    OdpowiedzUsuń
  7. A tu już lato... I to następnego roku... I jak się masz? Pewnie torty robisz jeszcze piękniejsze... :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wyprawa w nieznane

  Urzekła nas kiedyś dziecięca historia, jedna z całego cyklu opowieści Wojciecha Widłaka o Wesołym Ryjku, małym prosiaczku, mającym całkiem ludzkie przygody. Zapytany przez rodziców o to, dokąd chce jechać na wycieczkę w znane czy w nieznane, dziarsko decyduje się na nieznane, po czym po dotarciu do celu płacze, bo przecież on chciał „w to nieznane co w zeszłym tygodniu". Kiedyś myślałam, że ludzie dzielą się na takich, którzy zawsze, z uporem maniaka spędzają swoje wolne dni na działce, letnisku, ośrodku wczasowym, tym samym od lat, oraz na tych, którzy nie skalali się podróżą dwa razy w to samo miejsce, którym szkoda czasu na szlifowanie przetartych szlaków. Tych pierwszych nie do końca rozumiałam,   bo jakoś z tyłu głowy miałam zapisane (swoją drogą kto mi to wmówił?), że szkoda czasu na powroty. Byłam i trochę nadal jestem mistrzynią wymyślania „zajawek", nowych pomysłów, planów, podróży, odkryć. Bardzo lubiłam zaaplikować sobie nutkę niepewności, element zasko

Tort urodzinowy przysypany piaskiem ;)

Dziś będzie o tortach. Nie robię ich zbyt często, chociaż bardzo lubię. Najpierw było to raz, teraz dwa razy do roku. Żaden nie jest podobny do poprzedniego. Jakoś tak wyszło, że za każdym razem podejmuję kolejne wyzwania. Całymi tygodniami chodzę i obmyślam koncepcje. Czasem coś podpatrzę, czasem wpadnę na coś zupełnie sama. Ciekawe, kiedy skończą mi się pomysły ;) Tym razem piaskownica. Miało być prosto i łatwo. Do pewnego stopnia było. Chociaż mimo wszystko znów zagrzebałam się w przygotowaniach po uszy. Bo niby to tylko prostokątna forma i kilka detali, ale jednak. Wszystkie kremy, masy, przekładanie. Kilka niespodzianek po drodze, a jakże. Na przykład na czym ja ten tort położę, jak już go będę składać w całość. Jako, że mam tylko okrągłe patery, stanęło na szkle od antyramy, akurat w pasującym formacie :))) Najważniejsze i tak było to, że tort wywołał uśmiech, szczególnie na małych buziach. A i starszych już przyzwyczaiłam do tego, że ja to "zawsze coś wymyślę&quo

Tort - "tylko bez lukru plastycznego, mamo"

Jak co roku w kwietniu przyszło mi zmierzyć się z tortem urodzinowym dla jednej z dwóch księżniczek ;) W tym roku poprzeczka zawędrowała wysoko. Tak jak w tytule, miało być bez lukru plastycznego, bo "tego nie da się zjeść takie jest słodkie". Wskazówki w rodzaju "taki zwykły tort mamo" były bardzo, no ale to bardzo pomocne. Kiedy jeszcze ostatniego dnia, dosłownie za pięć dwunasta, dziecina zaczęła pękać, że może jednak "tak tylko trochę tego lukru, na samym środku, żeby można było zdjąć", pomyślałam sobie - nie może on być, tort ten, taki znów zwykły. Bo niby jak to, u mnie zwykły tort??? Że się dziecko nie zachwyci? nie będzie łał? Całe piątkowe popołudnie, nie mówiąc o pokaźnej części soboty, spędziłam buszując w internetowych otchłaniach. Głowę napakowałam koncepcjami. Zaczerpnęłam inspiracji. Później i tak zrobiłam mniej lub bardziej po swojemu. Tort klasyczny - zwykły ;) ale nieco udekorowany zachwyt był a przy okazji wypróbowałam kilka