Miało być prosto.
Żeby się nie zagrzebać w niedzielny wieczór.
Bo prawda jest taka, że formowanie lukru i uzyskanie efektu zgodnego z oczekiwaniami nadal sprawia mi trudności. Może zbyt rzadko robię torty z dekoracją.
W każdym razie chciałam, żeby wyzwanie nie było karkołomne ;)
"Robaczki z zaginionej doliny" to jeden z ulubionych filmów w naszej rodzinie.
Oglądany już wielokrotnie, z ulubionymi momentami, które naprawdę trzymają w napięciu, nawet dorosłych.
Kto nie oglądał, niech nadrobi, bo pełna niebezpieczeństw podróż na puszce pełnej cukru wciągnie każdego.
I jeszcze ta charakterystyczna gwizdana rozmowa biedronki i mrówki, ech chyba obejrzę jeszcze raz :)))
Jubilatka była zachwycona, szczególnie, że temat przewodni tortu był dla niej całkowitą niespodzianką.
Za to dziadkowie, nieznający filmu, poczuli się chyba nieco zawiedzeni.
Czyżbym za wysoko podniosła poprzeczkę?
Świetny! Widać napracowanie.
OdpowiedzUsuń