Krajobraz za oknem powoli się zmienia.
Płowieje.
Nasycone wcześniej barwy łagodnieją, coraz więcej w nich brązu, beżu i wszelkiego rodzaju szarości.
Niby jeszcze gdzieniegdzie zielono, niby wciąż w krzaczorach znajdujemy ostatnie jeżyny.
Smaczne, że hej, taki skoncentrowany smak minionego lata.
Tylko, że jest jakoś inaczej.
Wiatr smaga policzki.
Coraz częściej wylegiwanie się w słońcu zastępuje energiczny marsz.
Ciemne okulary spoczęły w szufladzie.
Zamiast nich pojawiły się ogrzewacze, szalik i rękawiczki.
I kurtka już jakby cieplejsza, najchętniej na polarze.
Jedno się nie zmieniło.
Ochota na przygodę, na wyjście z domu, póki jeszcze się da.
Chęć, by łapać ostatnie ciepłe promienie, a kiedy ich brak, ogrzać zmarznięte ręce przy ognisku.
Banalne to, ale ogień ma magiczną moc przyciągania.
Można się zapatrzeć na długie minuty, pewnie nawet godziny, gdyby nie chłód skradający się za plecami.
Kiedy byłam dzieckiem, wyobrażałam sobie, że żarzące się drewno to stosy klejnotów, mieniące się i mamiące nieodpartym urokiem.
Warto sobie czasem tak po prostu, zatrzymać się na chwilę, popatrzeć na ogień, powspominać.
Przyznaję, upiekłam też kiełbaskę, schrupałam grzankę z chleba.
Nawdychałam się dymu i usmarowałam ręce popiołem.
A po powrocie?
Koniecznie kubek gorącej, karmelowej herbaty i owsiane ciastko.
Baaardzo chrrrrupiące.
Na pewno nie jedno :)))
Chrupiące owsiane ciasteczka
przepis z blogu Moje wypieki
cytuję dosłownie, bo i przepis doskonały
Składniki na około 35 ciastek:
200 g miękkiego masła
1 szklanka drobnego cukru do wypieków (dodałam 3/4 szklanki)
1/4 szklanki ciemnego brązowego cukru
1 duże jajko
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
1 szklanka mąki pszennej
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
szczypta soli
2,5 szklanki płatków owsianych (najlepiej górskich)
Masło utrzeć (zmiksować) na puch, pod koniec wsypując biały cukier i dalej miksując. Dodać cukier brązowy i zmiksować. Dodać jajko i zmiksować. Wsypać pozostałe składniki na jeden raz i zmiksować.
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Z ciasta robić kulki wielkości orzecha włoskiego (lub większe, wedle uznania), spłaszczyć je łyżką. Układać na blaszce z sporych odstępach. Piec w temperaturze 180ºC przez około 15 - 17 minut do lekkiego zbrązowienia. Chwilę odczekać przed zdjęciem z blachy, potem studzić na kratce.
Bardzo rosną na boki, trzeba luźno układać je na blasze.
Smakują za to ...
Co ja będę gadać, trzeba samemu spróbować.
Co jest tak proste jak sam przepis :)
Piękne zdjęcia...a ciasteczka owsiane...mniam
OdpowiedzUsuńWiesz Lu,nie lubię płowiejącego krajobrazu.
OdpowiedzUsuńBo zaraz będą gołe drzewa...
Ogień taki prawdziwy kocham.Ogrzać się przy nim po jesiennym spacerze jest tak przyjemnie.
Ciasteczka koniecznie.Zwłaszcza takie pyszne!
Pięknych nastrojów Ci życzę.
Piękne i energetyczne zdjęcia ognia...idealne na chłodny wieczór z kubkiem gorącej czekolady i przytulnym kocem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Ciastka super, ale też i bardzo ten słój na ciacha mi się podoba!
OdpowiedzUsuńAngie, dziękuję i pozdrawiam;
OdpowiedzUsuńAmber, a ja lubię, bo jest taki spokojny i utkany z tysiąca niuansów barwnych;
Cynthia, dziękuję bardzo za odwiedziny. Faktycznie wieczór z kubkiem parującej zawartości jest bardzo kuszący ale na to przyjdzie jeszcze czas, długie zimowe wieczory przed nami.
Dragonfly, słój upolowany dawno temu ale i mój entuzjazm dla niego nie słabnie, mimo upływu lat.
Lu, bo ten czas to takie oczekiwanie na zię... Ale jest jeszcze tyle pozytywów w tych kolorach i dzisiejszy ciepły wieczór - niezwykle ciepły, który wywoływał mnóstwo pozytywnych i nadziejnych uczuć w moim sercu...
OdpowiedzUsuńOgnisko - zazdroszczę! Zapachów i widoku... - bardo , a później tych ciasteczek! Piękny mieliście czas:)
Gode billeder.
OdpowiedzUsuńHvor er der smukt.
Tak for kigget.