Przejdź do głównej zawartości

Małe nocne misterium i garść jesiennych wspomnień.


Cieeepła,
nasycona kolorami,
purpurą,
żółcią,
pomarańczem,
gdzieniegdzie nawet różowa, a świat przez różowe okulary wiadomo jaki jest.
Taka była.
Nieustająca przyjemność dla moich oczu.



Jadąc do i z pracy odkrywałam kolejne jej wcielenia, strojenie się w coraz to nowe, wymyślne kreacje.
W tym sezonie ostatecznie dotarło do mnie, że jesień to moja najpiękniejsza pora roku.
Taka do zapatrzenia ... w dal.


Nadal zatrzymuję pod powiekami kolorowe plamy. Chociaż strojna księżna jesień powoli kończy swój bal i odchodzi, szeleszcząc spłowiałymi sukniami.


Przed nami ciemne poranki, mgliste woale, srebrzyste poświaty.
Czekam na zimę.
Zakupiłam kapcie w norweskie wzory.


Zabieram do samochodu kubek z cytrynowo;miodową zawartością

Wspominam i szukam kolorów jesieni na talerzu,
w koszu pełnym dojrzałych jabłek, aromatycznych gruszek.
Na nowo zakochuję się w cynamonowo - imbirowych aromatach.
Jem na śniadanie owsiankę.
Piekę szarlotki z szarą renetą.
W spiżarni uśmiecha się do mnie nadęta dynia. Ja za to uśmiecham się do pomarańczowej miski. Nie ma bardziej optymistycznego dania niż dyniowa zupa. Z marchewką, czosnkiem i natką, albo z imbirem, chili i kokosowym mlekiem.

Prowadzę nocny tryb życia, co nie jest specjalnie trudne przy zmroku otulającym świat już o szesnastej.

Wieczorem za to odprawiam czary.
Drożdżowe.
Żadna inna pora roku nie pasuje tak do ciasta drożdżowego, jak późna jesień.
A drożdżowa chałka, pleciona z 6 wałeczków to coś zupełnie specjalnego.


Chałka waniliowa (mocno maślana)

4 żółtka
3-4 czubate łyżki cukru (w zależności od upodobań)
grudka świeżych drożdży (wielkości orzecha włoskiego)
1szklanka ciepłego mleka (250 ml)
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
200 g miękkiego masła
600-700 g mąki (mniej albo więcej, zależy ile się wrobi)

Drożdże rozkruszyć i rozetrzeć z łyżeczką cukru. Dodać 1/3 szklanki mleka, 2 łyżki mąki i dokładnie wymieszać. Odstawić, aż drożdże "ruszą". Żółtka ubić z pozostałym cukrem, dodać ekstrakt waniliowy, resztę ciepłego mleka i połowę mąki. Wlać zaczyn i wymieszać łyżką. Dodać resztę mąki, dokładnie wyrobić. Na końcu wrobić masło. W razie potrzeby dodać albo na etapie wyrabiania nie sypać całej mąki. Powinno powstać gładkie, dość zwarte ciasto. Wszak trzeba z niego utoczyć foremne wałeczki. I jeszcze je potem zapleść po wyrośnięciu.
Ja korzystałam z takiej plecionej podpowiedzi
Po wyrośnięciu i posmarowaniu białkiem chałka wygląda tak:


A po upieczeniu tak:


Komentarze

  1. jesień jest piękna, zdecydowanie. i taka puchata od tych chałek :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. o tak jesień to piękna pora roku. Kapcie słodziutkie , takie świąteczne:)
    A chałki mistrzowskie

    OdpowiedzUsuń
  3. Asiejko puchata jesień bardzo mi się podoba :)))

    Alu, cieszę się, że o mnie pamiętasz :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie ,że pamiętam i tęsknię
      a i jak czekam na twoje pierniczki , ty moja królowo*

      Usuń
    2. Alu właśnie się nastrajam pierniczkowo.
      Znów nie wiedzieć kiedy zostało tylko 4 weekendy do świąt.

      Usuń
  4. wow! wyglądają pięknie. Widzę, że opanowałaś zaplatanie z 6 kawałków :D ja ogarniam tylko z 3 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaplatanie sześciu wcale nie jest takie trudne. Co prawda obejrzałam ten film instruktażowy niezliczoną ilość razy ale dałam radę.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tort - "tylko bez lukru plastycznego, mamo"

Jak co roku w kwietniu przyszło mi zmierzyć się z tortem urodzinowym dla jednej z dwóch księżniczek ;) W tym roku poprzeczka zawędrowała wysoko. Tak jak w tytule, miało być bez lukru plastycznego, bo "tego nie da się zjeść takie jest słodkie". Wskazówki w rodzaju "taki zwykły tort mamo" były bardzo, no ale to bardzo pomocne. Kiedy jeszcze ostatniego dnia, dosłownie za pięć dwunasta, dziecina zaczęła pękać, że może jednak "tak tylko trochę tego lukru, na samym środku, żeby można było zdjąć", pomyślałam sobie - nie może on być, tort ten, taki znów zwykły. Bo niby jak to, u mnie zwykły tort??? Że się dziecko nie zachwyci? nie będzie łał? Całe piątkowe popołudnie, nie mówiąc o pokaźnej części soboty, spędziłam buszując w internetowych otchłaniach. Głowę napakowałam koncepcjami. Zaczerpnęłam inspiracji. Później i tak zrobiłam mniej lub bardziej po swojemu. Tort klasyczny - zwykły ;) ale nieco udekorowany zachwyt był a przy okazji wypróbowałam kilka ...

Mille feuille, po grecku.

Szaleństwa ciąg dalszy. Świeże truskawki wpisały się już na stałe w krajobraz mojej kuchni. Po prostu czekają sobie na blacie. Umyte, na sitku. I uśmiechają się. Wystarczy sięgnąć, co też czynię za każdym razem, kiedy znajdę się w okolicy. Jednocześnie systematycznie nachodzi mnie chętka, żeby coś z nimi zrobić. Biszkopt z truskawkami i galaretką, truskawki z jogurtem greckim, omlet z truskawkami... Nieubłaganie nadchodzi też czas drożdżowego ciasta z truskawkami   :). Na razie jednak rzuciłam mężowi w przelocie: A może tak mille feuille? I od tej chwili nie było odwrotu. Bo to jest taki NASZ deser. Oryginał dostępny w warszawskiej restauracji Santorini. Chrupiące płaty ciasta filo i leciutki krem z mascarpone, do tego oczywiście truskawki. Moja wersja to trochę taka pogoń za niedoścignionym. To ciastko towarzyszyło bardzo przyjemnym chwilom w moim życiu. Utrwaliło się w pamięci jako ideał. Można co najwyżej do niego dążyć. Dokładnie tak samo jest ze wspomnien...

Tort urodzinowy przysypany piaskiem ;)

Dziś będzie o tortach. Nie robię ich zbyt często, chociaż bardzo lubię. Najpierw było to raz, teraz dwa razy do roku. Żaden nie jest podobny do poprzedniego. Jakoś tak wyszło, że za każdym razem podejmuję kolejne wyzwania. Całymi tygodniami chodzę i obmyślam koncepcje. Czasem coś podpatrzę, czasem wpadnę na coś zupełnie sama. Ciekawe, kiedy skończą mi się pomysły ;) Tym razem piaskownica. Miało być prosto i łatwo. Do pewnego stopnia było. Chociaż mimo wszystko znów zagrzebałam się w przygotowaniach po uszy. Bo niby to tylko prostokątna forma i kilka detali, ale jednak. Wszystkie kremy, masy, przekładanie. Kilka niespodzianek po drodze, a jakże. Na przykład na czym ja ten tort położę, jak już go będę składać w całość. Jako, że mam tylko okrągłe patery, stanęło na szkle od antyramy, akurat w pasującym formacie :))) Najważniejsze i tak było to, że tort wywołał uśmiech, szczególnie na małych buziach. A i starszych już przyzwyczaiłam do tego, że ja to "zawsze coś wymyślę...