Urzekła nas kiedyś dziecięca historia, jedna z całego cyklu opowieści Wojciecha Widłaka o Wesołym Ryjku, małym prosiaczku, mającym całkiem ludzkie przygody. Zapytany przez rodziców o to, dokąd chce jechać na wycieczkę w znane czy w nieznane, dziarsko decyduje się na nieznane, po czym po dotarciu do celu płacze, bo przecież on chciał „w to nieznane co w zeszłym tygodniu". Kiedyś myślałam, że ludzie dzielą się na takich, którzy zawsze, z uporem maniaka spędzają swoje wolne dni na działce, letnisku, ośrodku wczasowym, tym samym od lat, oraz na tych, którzy nie skalali się podróżą dwa razy w to samo miejsce, którym szkoda czasu na szlifowanie przetartych szlaków. Tych pierwszych nie do końca rozumiałam, bo jakoś z tyłu głowy miałam zapisane (swoją drogą kto mi to wmówił?), że szkoda czasu na powroty. Byłam i trochę nadal jestem mistrzynią wymyślania „zajawek", nowych pomysłów, planów, podróży, odkryć. Bardzo lubiłam zaaplikować sobie nutkę niepewności, element zasko
... krętą ścieżką śladami smaków, zapachów, wrażeń, wspomnień, choćby mgnień... bo warto je zatrzymać
Lu to jest jedno z moich miejsc! Te smaki, kolory,ludzie...Ależ Ci zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńMoże mi się też tego lata uda...
Pozdrawiam.
Jeszcze nigdy nie byłam, zawsze marzyłam, czekam na spełnienie tego marzenia:)
OdpowiedzUsuńTymczasem zachwycam się Twoimi zdjęciami i cieszę z Twojego powrotu.
Pozdrowienia!
Oh, domyslam sie, ze to byla wspaniala wyprawa! Na zdjeciach jest tak jak piszesz : kolorowo, cieplo i radosnie.
OdpowiedzUsuńI milo Cie znow 'widziec' :)
Pozdrawiam!
Amber, trzymam kciuki, żeby się udało, bo warto naprawdę.
OdpowiedzUsuńAnna-Maria marzenia są po to żeby je spełniać.
Też się cieszę, że wróciłam :)
Bea, tak było ciepło i bardzo bardzo inaczej.
Zwykle dni mijają mi jak błyskawica, w ustalonym rytmie, więc taki oddech od codzienności jest bardzo potrzebny.
Mnie również miło, że znów jestem.
Jestem zazdrosna :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że tam już też mają miejskie rowery!
Zgłaszam prośbę o więcej zdjęć :)
Polciu, nie bądź, zobaczę co da się zrobić :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie grzebałam sobie w przepisach i zobaczyłam moją ukochana Barcelonę, niestety w tym roku mnie tam nie będzie. Piękne zdjęcia, te jedzeniowe to aż czuję przez monitor komputera.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zazdroszczę wyprawy.
Ja jade we wrześniu do Barcelony. Mam nadzieje, że będzie ciepło :)))
OdpowiedzUsuń