Przejdź do głównej zawartości

Historia pewnego ciasta :)


 W środku lata trawniki i chodniki kąpią się w wodzie.
W powietrzu unosi się wodna mgła.
Grafitowy sufit wisi nad miastem.
Obserwując spływające po szybach krople, szukałam sposobów na poprawę nastroju.
Nagle z sitka na blacie uśmiechnęły się do mnie truskawki. Tak samo entuzjastycznie czerwone, bez względu na pogodę.
Potem wszystko potoczyło się już szybko.
Ciepłe mleko, drożdże, mąka, masło. Oswojony rytuał powstawania tego co najlepsze.
Drożdżowego ciasta z truskawkami.
Późnym wieczorem dom spowił niesamowity owocowo - rumowo - maślany zapach.
Rano smętny ocalony kawałek chował się w rogu blaszki, z nadzieją na ocalenie ;)
Na nieśmiałą propozycję, że może znów, bo nie zrobiłam zdjęć, entuzjastyczne: TAK Tak, bo przecież trzeba zużyć truskawki.
Po powrocie z pracy znów: ciepłe mleko, drożdże, mąka, masło. Truskawki pod prysznic i na sitko.
Potem już tylko czekanie, zaglądanie w rozświetlone okienko piekarnika. I ten zapach, wabiący, mamiący...

 

Ciasto drożdżowe z truskawkami

Ciasto:

500 g mąki pszennej
1 jajko
2 żółtka
3/4 szkl mleka
1/2 szkl cukru
15 - 20 g świeżych drożdży
120 g masła extra

Mąkę wsypać do miski, zrobić na środku wgłębienie, wsypać cukier.
Mleko podgrzać tak, żeby było letnie.
Do małej miseczki rozkruszyć drożdże, zasypać je ½ łyżeczki cukru i 1 łyżeczką mąki. Rozmieszać na gładko z taka ilością mleka, żeby uzyskać konsystencję śmietany. Zostawić do zabąbelkowania (powinno zacząć rosnąć tworząc drobne pęcherzyki).

Do miski z mąką wbić jajko i 2 żółtka.
Masło roztopić i odstawić do lekkiego przestygnięcia.
Wyrośnięte drożdże wlać do miski z mąką, cukrem i żółtkami, dodać mleko. Mieszać najpierw łyżką, stopniowo zagarniając coraz większe ilości mąki. Kiedy mieszanie łyżką będzie już zbyt trudne, przejść na mieszanie ręką. Nie zwracać uwagi na to że ciasto klei się do rąk. Dopiero jak wszystkie składniki dokładnie się połączą zacząć dolewać masło (najpierw sprawdzić czy jest już tylko ciepłe, a nie parzące). Masło dodawać partiami (w minimum trzech porcjach), za każdym razem dokładnie wrabiając w ciasto przed dodaniem następnej partii. Zazwyczaj sygnałem do dodania następnej porcji masła jest to, że ciasto znów zaczyna kleić się do rąk. Przy którejś z porcji masła dolać odrobinę aromatu rumowego (resztę zostawić do lukru).Dobrze wyrobione ciasto powinno być aksamitne i raczej się nie kleić.

Przykryć ciasto ściereczką albo po prostu włożyć miskę do reklamówki. Odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce (można wstawić do piekarnika i zapalić światełko).Ciasto będzie rosło aż podwoi objętość, zazwyczaj jest to min. 1 godzina.

W metodzie maszynowej:

Drożdże rozpuścić w ciepłym mleku, wlać do maszyny, dodać jajka, cukier, mąkę, rozpuszczone, przestudzone masło i aromat. Nastawić program ciasto rosnące i ... poczekać :)

Wyrośnięte ciasto przenieść na blachę wysmarowaną masłem albo wyłożoną papierem do pieczenia. Rozpłaszczyć tak żeby równomiernie rozłożyło się na blasze. Umyć i odszypułkować truskawki, mniejsze zostawić w całości, większe pokroić na połówki albo nawet każdą na 3 części.
Ułożyć truskawki na cieście, nie za gęsto, nie mogą ściśle do siebie przylegać bo będzie za dużo soku. Odstawić ciasto do ponownego wyrośnięcia.

Kruszonka:

1/3 kostki miękkiego masła
3 czubate łyżki mąki
tyle samo cukru

Mąkę wymieszać z cukrem w misce. Dodać masło i wyrabiać palcami, aż wszystkie składniki się połączą i powstanie kaszka. Powinna dać się zbić w kulę, ale też rozsypać między palcami na coś w rodzaju żwirku. Jeżeli jest za sucha można dodać trochę masła, jeżeli lepi się za bardzo i jest rzadka, dosypać równe objętości mąki i cukru.

Piekarnik rozgrzać do 180 st. Wyrośnięte ciasto posypać kruszonką, nie trzeba zużyć jej całej, powinna pokryć przestrzenie między truskawkami. Kawałek ciasta z boku blachy pozostawić bez kruszonki – dla sprawdzenia czy się zrumieniło.

Piec do zrumienienia ciasta. U mnie było to 30 min.

Przygotować lukier z dwóch czubatych łyżek cukru pudru, 2 łyżeczek wody i reszty aromatu rumowego. Po wyjęciu z piekarnika gorące ciasto polać cienką strużką lukru.





Zdjęcia robiłam wieczorem, wykorzystując resztki dziennego światła, jakie jeszcze pozostały na balkonie. Cały czas mżyło, talerzyk pokrył się delikatną mgiełką kropelek deszczu. Szybko wróciłam do ciepłego, roześmianego i rozgadanego domu, dałam się otulić aromatem i uwieść słodkiemu szaleństwu.
Wszyscy sięgnęli po talerzyki...


Komentarze

  1. Piekne ciasto LU! Jak juz pisalam Ci wczesniej ;) narobilas mi na nie smaka :)) Dzis nie zdazylam (zakupy na farie + konfitura) ale upieke jutro, oczywiscie 'po mojemu' ;))

    Pozdrawiam!

    I milego weekendu zycze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja chętnie po talerzyk bym sięgnęła...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogromną ochotę ba drożdżowe z mlekiem we mnie obudziłaś. Dzisiejsze truskawki trafiły do sernika, ale jutrzejsze na pewno ułożę na drożdżowym! Na pewno!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Drożdzowe z truskawkami i kruszonką to jedna z najsmaczniejszych rzeczy pod słońcem. zapach i smak. Ciasto dokonałe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bea, ciekawa jestem Twojej modyfikacji. Takie nieklasyczne ciasta drożdżowe mają bardzo fajny smak.

    Dragonfly, mam nadzieję, że sie poczęstowałaś :)

    Anno-Mario, drożdżowe z mlekiem idą w parze nie ma co :)

    Lo, całkowicie się z Tobą zgadzam, w moim rankingu też bardzo wysoko.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wyprawa w nieznane

  Urzekła nas kiedyś dziecięca historia, jedna z całego cyklu opowieści Wojciecha Widłaka o Wesołym Ryjku, małym prosiaczku, mającym całkiem ludzkie przygody. Zapytany przez rodziców o to, dokąd chce jechać na wycieczkę w znane czy w nieznane, dziarsko decyduje się na nieznane, po czym po dotarciu do celu płacze, bo przecież on chciał „w to nieznane co w zeszłym tygodniu". Kiedyś myślałam, że ludzie dzielą się na takich, którzy zawsze, z uporem maniaka spędzają swoje wolne dni na działce, letnisku, ośrodku wczasowym, tym samym od lat, oraz na tych, którzy nie skalali się podróżą dwa razy w to samo miejsce, którym szkoda czasu na szlifowanie przetartych szlaków. Tych pierwszych nie do końca rozumiałam,   bo jakoś z tyłu głowy miałam zapisane (swoją drogą kto mi to wmówił?), że szkoda czasu na powroty. Byłam i trochę nadal jestem mistrzynią wymyślania „zajawek", nowych pomysłów, planów, podróży, odkryć. Bardzo lubiłam zaaplikować sobie nutkę niepewności, element zasko

Tort urodzinowy przysypany piaskiem ;)

Dziś będzie o tortach. Nie robię ich zbyt często, chociaż bardzo lubię. Najpierw było to raz, teraz dwa razy do roku. Żaden nie jest podobny do poprzedniego. Jakoś tak wyszło, że za każdym razem podejmuję kolejne wyzwania. Całymi tygodniami chodzę i obmyślam koncepcje. Czasem coś podpatrzę, czasem wpadnę na coś zupełnie sama. Ciekawe, kiedy skończą mi się pomysły ;) Tym razem piaskownica. Miało być prosto i łatwo. Do pewnego stopnia było. Chociaż mimo wszystko znów zagrzebałam się w przygotowaniach po uszy. Bo niby to tylko prostokątna forma i kilka detali, ale jednak. Wszystkie kremy, masy, przekładanie. Kilka niespodzianek po drodze, a jakże. Na przykład na czym ja ten tort położę, jak już go będę składać w całość. Jako, że mam tylko okrągłe patery, stanęło na szkle od antyramy, akurat w pasującym formacie :))) Najważniejsze i tak było to, że tort wywołał uśmiech, szczególnie na małych buziach. A i starszych już przyzwyczaiłam do tego, że ja to "zawsze coś wymyślę&quo

Tort - "tylko bez lukru plastycznego, mamo"

Jak co roku w kwietniu przyszło mi zmierzyć się z tortem urodzinowym dla jednej z dwóch księżniczek ;) W tym roku poprzeczka zawędrowała wysoko. Tak jak w tytule, miało być bez lukru plastycznego, bo "tego nie da się zjeść takie jest słodkie". Wskazówki w rodzaju "taki zwykły tort mamo" były bardzo, no ale to bardzo pomocne. Kiedy jeszcze ostatniego dnia, dosłownie za pięć dwunasta, dziecina zaczęła pękać, że może jednak "tak tylko trochę tego lukru, na samym środku, żeby można było zdjąć", pomyślałam sobie - nie może on być, tort ten, taki znów zwykły. Bo niby jak to, u mnie zwykły tort??? Że się dziecko nie zachwyci? nie będzie łał? Całe piątkowe popołudnie, nie mówiąc o pokaźnej części soboty, spędziłam buszując w internetowych otchłaniach. Głowę napakowałam koncepcjami. Zaczerpnęłam inspiracji. Później i tak zrobiłam mniej lub bardziej po swojemu. Tort klasyczny - zwykły ;) ale nieco udekorowany zachwyt był a przy okazji wypróbowałam kilka