Nadal wszędzie energicznie i z wigorem rozlewa się zieloność.  Pęcznieje, wzrasta i raduje oczy.  Wydaje się tak naturalna, jakby była od zawsze.  A przecież jeszcze niedawno droczyła się z nami, zwlekała, żebyśmy bardziej zatęsknili.  Chwilę temu ktoś w tajemnicy porozwieszał na brzozach delikatną mgiełkę oliwkowego pudru.  Niemal niezauważalnie, niemal następnego dnia to już nie była mgiełka, tylko soczysta zielona zasłona.   Wciąż jeszcze z nami wiosna, na trawnikach, krzewach, drzewach.  Codziennie inna, codziennie strojna w nowe odcienie zieleni, kwiatowe wzory.  Dojrzewa na naszych oczach.  Budzę się rano i w promieniach wschodzącego słońca jadę do pracy rowerem.  Czuję ciepło wystawionych do słońca policzków.  Powracają niezawodne piegi.   Wystarczą trampki i świat stoi otworem.  Rolki, własne nogi, rower, nawet kajak :)))  Słoneczny relaks na rozpostartym w trawie kocu.  Popołudniowa kawa na balkonie.  Wieczory, kiedy słychać szelest uwijających się w trawie i zaroślac...
... krętą ścieżką śladami smaków, zapachów, wrażeń, wspomnień, choćby mgnień... bo warto je zatrzymać