Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2011

Letnie warzywa - risotto.

  Weekend. A jeśli weekend to duuużo czasu. Tym razem raczej do zagospodarowania w domu, bo pogoda dzisiaj naprawdę w kratkę. Silne słońce przeplata się z sinoczarnymi chmurami, deszczem i wiatrem. Nawet rodzinna wyprawa po warzywa odbyła się w towarzystwie deszczowych chmur i pospiesznego wyciągania kurtek z plecaka :) Taka pogoda to wymarzone okoliczności dla odkurzenia rondli i rzucenia się w wir kuchennych eksperymentów. Moje weekendowe obiady, szczególnie w lato, są raczej lekkie. Staram się aby były oparte przede wszystkim na warzywach. Ostatnio o to nietrudno, każda wizyta przy osiedlowym straganie kończy się dla mnie tak samo. Zupełnie nie wiem na co się zdecydować. Jeżeli jeszcze do tego mam towarzystwo, to spełnienie licznych zachcianek tylko pogarsza sprawę. W rezultacie zazwyczaj ląduję w domu z pełnymi torbami i potem mam dylematy repertuarowe ;) Dziś problemu z decyzją nie miałam. Wyręczył mnie mąż, rzucając w przelocie "A może risotto?" Jasne, że

Zdrowe ciasto truskawkowe

Czerwcowe niebo. Niesamowicie dynamiczne, wyostrzone, pełne kontrastów. Czasem optymistyczne i świetliste, czasem mroczne i tajemnicze. A ja zadzieram głowę, mrużę oczy i patrze, patrzę. No dobrze, czasami też pstrykam, to fakt. Kiedy tylko można ruszamy w plener. Rowery (te dziecięce), spacery, świerszcze, pszczoły, bukiety, kwiaty. Duuużo kwiatów, duuużo zdjęć. Ostatnio nawet pokazywałam komuś swoje zdjęcia i usłyszałam "No tak, bo Ty to taka kwiatowa jesteś" Nie wiem czy to dobrze? Mało mam czasu i ochoty też, na siedzenie w kuchni. Dobrze, że czasami przychodzą goście. Wtedy mam motywację, szukam, sprawdzam i robię ... najczęściej coś nowego. Było to tak. Przeczytałam bardzo inspirujący wpis . Zadumałam sie przez chwilę ;). Okazało się, że ja na temat zakalca w ciastach ucieranych wiem nie za wiele. Bo przecież nie zbyt często tego typu ciasta robię. W sezonie piernikowo-marchewkowym to owszem, zdarza mi się ale teraz latem niekoniecznie. Owocowe i

Czerwień maków i ... suszone pomidory

Dostałam niedawno tajemniczą paczuszkę. W środku suszone pomidory bardzo dobrej jakości. A suszone pomidory to ja jak w tytule, uwielbiam. Dorzucam je to tu, to tam i za chwilę okazuje się, że już trzeba kupować nowe (nawiasem mówiąc już nie trzeba, dostałam właśnie kolejny pojemniczek, taką jakby dokładkę). Drugim pomidorowym skrytozjadaczem jest moja młodsza córka. Nie wolno zostawić bez kontroli kopczyka pokrojonych w paseczki pomidorów, czekających na wrzucenie na patelnię. Kopczyk bowiem w zastraszającym tempie znika. Przekonałam się o tym po raz kolejny w ferworze przygotowań obiadowych, w ubiegły weekend. Proste potrawy, z kilku składników to jest to. Szczególnie wtedy, kiedy te składniki  idealnie do siebie pasują Czasami zestawienie jest tak trafione, że nie potrzeba już nic innego, żadnych udziwnień, dodatków. Jak Wam brzmi połączenie suszonych pomidorów z czosnkiem, bazylią winem i śmietanką? No właśnie :). Nic zatem dziwnego, że skusiłam się na wypróbowanie

Czerwcowy zawrót głowy

Wystarczą japonki i już, można wychodzić. No dobrze, czasem bluza, ale tylko czasem. Czyż to nie piękne? Już samo to. A przecież jeszcze dodatkowo tuż za progiem feeria doznań. Zewsząd zieloność, nasycona, intensywna, rozbuchana. Słoneczne trawniki pokryte piegami stokrotek. Nieskoszone łąki falujące aż po horyzont. Liście szumiące, obiecujące nie tak odległe już nadmorskie wakacje. Na skraju pól połyskujące jedwabiście płatki maków, poddające się najlżejszym podmuchom. W ogródkach zaczepne wąsy pachnącego groszku. Czasem delikatny, czasem bardzo intensywny aromat otaczający królowe kwiatów. Odurzone tym nadmiarem pszczoły i bąki wydają się pławić w upojeniu. A ponad tym wszystkim błękit zmieszany z bitą śmietaną :) Wstęp do lata, barwny, aromatyczny, energetyczny. Taki do chwytania garściami i ładowania wewnętrznych akumulatorów. A na śniadanie? Przecież nie może być inaczej skoro sezon w pełni. Energetyczny koktajl truskawkowy 2 duże garście odszypułkowanych

Baletnica

Były prezenty, byli goście, było mnóstwo radości i był ... tort. Zamówiony, z tancerką, koniecznie z szeroką spódnicą i koczkiem :) Było lekkie zdziwienie: "Ale ja myślałam, że ona będzie tańczyć na torcie mamusiu" I moje: "...po prostu się trochę zmęczyła i usiadła " Uściski i całusy i uśmiechnięta od ucha do ucha buzia, rozjaśniona wewnętrznym światłem. Szczery entuzjazm i szczęście pięciolatki. Sto lat, moja maleńka, duża dziewczynko :)

Wyprawa w nieznane.

Góry, lub jak mawia ktoś najmłodszy w stadzie "góly". Pięknie, soczyście, przestrzeń. Tylko zaraz po przyjeździe okazało się, że: "Dlaczego takie góry tylko z lasem, a nie kamienne mamo???" No i skończyło się na tym, że następnego dnia, pod wpływem impulsu, pojechaliśmy w te kamienne, prawdziwe góry :) Dla nas powrót, dla dziewczynek całkowicie nowe i niesamowite doświadczenie. "A dlaczego nie poszliśmy do nich (tych gór) tam potańczyć na górze i pozjeżdżać w śniegu?" - powiedział ktoś komu w nieskończoność dłużył się jeden jedyny kilometr do Morskiego Oka, pokonany na własnych nogach. Obowiązkowa szarlotka w schronisku była rewelacyjna, pyszna, lepsza nawet niż kiedyś. Za to herbata od zawsze w takiej samej szklance :) Orzechówki w dobrej formie, chętnie pozowały do zdjęć (co prawda takich mocno przybliżonych ale zawsze) Po tej szalonej, jednodniowej wyprawie, która nie wiem komu była bardziej potrzebna, dziewczynkom, czy nam, wróci