W najbliższą sobotę pewien mały dżentelmen zza morza będzie obchodził urodziny.
Ciekawe, jak poradzi sobie ze zdmuchnięciem aż dwóch świeczek.
Właśnie upiekłam i polukrowałam specjalne, urodzinowe ciasteczka.
Jutro o świcie zostaną nadane pocztą lotniczą (w walizce babci ;)) i trafią prosto w ręce adresata.
Mam nadzieję, że zabłysną radością błękitne oczy i buzia się roześmieje.
Zastanawiałam się jaki ciasteczkowy przepis wybrać na tę okazję. Wybór padł na przepyszne ciasteczek Nigelli, z jej książki "Nigella gryzie".
Bardzo łatwe w obróbce ciasto, które się dobrze wałkuje, szczególnie po leżakowaniu w lodówce. Ciasteczka szybko się pieką, robiąc się przyjemnie rumiane i chrupiące. Mają delikatny migdałowy smak. Nie zmieniają kształtu, co czyni je idealnymi do lukrowania.
Ciasteczka Nigelli Lawson
Składniki:
175 g miękkiego masła
200 g cukru brązowego
2 jaja
1/4 łyżeczki esencji migdałowej (ja dałam cukier waniliowy, bo olejek migdałowy toleruję tylko w makowcu)
50 g mielonych migdałów (u mnie bez skórki)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka soli (u mnie nie było soli bo domownicy wyczuwają ją w ciasteczkach i grymaszą)
Przygotowanie:
Piekarnik rozgrzać do 180 C.
Masło utrzeć, stopniowo dodać cukier, jaja, esencję i miksować wszystko do połączenia składników.
W innej misce wymieszać mąkę, proszek do pieczenia, mielone migdały, sól. Stopniowo dodawać suche składniki do mokrych, wyrobić gładkie ciasto, w razie potrzeby dodać mąki, jeżeli nie będzie chciało się zlepić.
Ciasto podzielić na dwie części, owinąć w folię i wstawić do lodówki na conajmniej godzinę.
Po wskazanym czasie wyjąć kulę ciasta z lodówki, blat lub stolnicę posypać mąką, ciasto rozwałkować na grubość ok. 0,5 cm i wykrawać ciasteczka. Tak samo postąpić z drugą kulą ciasta.
Piec ok. 8-12 min. w zależności od wielkości ciasteczek.
Lukier robiłam taki sam jak do pierniczków, czyli szklanka cukru pudru na dwie łyżeczki proszku bezowego i ok. 3 łyżki wody. Do tego barwniki według uznania.
Lu, niesamowite słodziaki! Piękny prezent! Lukier pomarańczowy rzadko się na ciastkach widuje, oglądam więc z przyjemnością. I piszesz, że w tym lukrze jest proszek bezowy? Co to za wynalazek?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jej! Jak pięknie ozdobione! Jubilat zapewne będzie zachwycony! Ja bym była! :)
OdpowiedzUsuńLu, pieknie je polukrowalas i ozdobilas! Wszystkie bez wyjatku sa cudne! I detale tak wspaniale dopracowane... Jestem pewna, ze adresat sie uraduje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
najbardziej zachwyciły mnie jeżyki. cudowną niespodziankę przygotowałaś!
OdpowiedzUsuńLu, wybieram grzybki i wiewiórki - śliczne są:) Jeśli nawet adresatowi się nie spodobają, to pozostaje główne jury czyli babcie i ciocie, które na pewno będą zachwycone:)
OdpowiedzUsuńGenialne, wspaniałe, cudowne, artystyczne....
OdpowiedzUsuńWidzę, że natchnienie wróciło. Jak ja lubię te Twoje kuchenne zapiski!!!
Pozdrawiam,
DP
Bosh, ile bym dała, żeby mieć chociaż odrobinę tego artystycznego spojrzenia w moim prozaicznie przyziemnym oku! Boskie! Cudowne! Piękne! Coś, że do Szwecji, może kiedyś się załapię ;D
OdpowiedzUsuńDziękuje wszystkim za ciepłe słowa pod adresem ciasteczek.
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że jeże udały mi się najbardziej.
Ado kochana, niezmiernie się cieszę, że Cię widzę w moich progach. Załapiesz się kiedy tylko będziesz chciała, wal jak w dym :)))
I na koniec wypowie się mama jubilata ... ciastka nie tylko piękne ale i pyszne!!! Mała rączka sięgała po nie nader często. Szybko znikały w buzi mojego malucha. Trochę było mi żal tych cudnych muchomorków, motyli i całej reszty ciasteczkowej zgrai, ale zachwycona buzia Vincenta rekompensowała tę stratę. Goście byli pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz powiem... jesteś wielka Lu!
Dzięki i respect.