Przejdź do głównej zawartości

Mariaż malin z ... wątróbką



A było to tak...

Pełnia lata.
Dzieci nad morzem, trochę snującej się po kątach tęsknoty.
Ale od czego są MMS-y. No i babcia przysyłająca kolejne zdjęcia, zresztą w coraz ciekawszych aranżacjach.
Plastelina w roli lakieru do paznokci to jeden z ostatnich hitów w nadmorskim ośrodku wczasowym.

A w domu?
W domu była cisza, tu i ówdzie porzucony pluszak, nagle dziwnie stacjonarny ;)
Spokojnie i statycznie.

Na talerzu coś szybkiego, koniecznie z ulubionymi owocami w roli głównej.

Każdy ma chyba jakieś ulubione owoce sezonowe. Jedni cały rok czekają na truskawki, drudzy przeżywają uniesienia przy kolejnej torbie purpurowych czereśni.
Nie ma dla mnie nic smaczniejszego od malin. Najlepsze to takie prosto z krzaka, nagrzane w słońcu, pełne aromatu, aksamitne.
Kiedy przygotowuję jakieś danie z malinami, kupuję zawsze dwa pudełeczka. Bo jedno opróżnia się tak jakoś mimochodem



Wątróbka na szpinaku w towarzystwie świeżych malin i malinowego sosu

Składniki:
30 dkg wątróbki drobiowej
dwa plasterki wędzonego boczku
2 duże garście szpinaku świeżego
ser grana padano
płatki migdałów
pudełko świeżych malin

sos:
krem balsamiczny
odrobina octu balsamicznego
garść malin przetartych przez sitko
sól i pieprz do smaku

Przygotować sos z musu malinowego i pozostałych składników. Wątróbkę pokroić na mniejsze kawałki, lekko posypać mąką (niekoniecznie).
Na patelni usmażyć boczek pokrojony w paseczki, dodać wątróbkę. Usmażyć na rumiano z obu stron.
Na talerzach ułożyć umyty i osuszony szpinak. Na nim ułożyć wątróbkę, maliny, posypać odrobina zestruganego na cienkie plasterki parmezanu, zrumienionymi płatkami migdałowymi. Polać wszystko sosem malinowym.

Komentarze

  1. Lubię! A jak Ci się ładnie sfotografowało tę wątróbkę z malinami...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zanim zdazylam napisac komentarz to zmienilo sie pierwsze zdjecie! :)) Obydwa swietne, bardzo wakacyjne :)
    A i obiad niczego sobie - ja tez zawsze kupuje jedno opakowanie malin wiecej ;)

    Pozdrawiam serdecznie Lu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pysznosci! Maliny to tez moje ulubione letnie owoce. Truskawki moga dla mnie nie istniec ale bez malin (i porzeczek) nie moglabym sie obejsc :) Na taka salatke z watrobka i malinami juz od dawna mam ochote (widzialam w jakiejs gazecie podobny przepis). Teraz juz na pewno ja zrobie bo narobilas mi straaasznej ochoty :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. ZAPRASZAM http://ahhmniam.blogspot.com/ DO MNIE

    OdpowiedzUsuń
  5. An-no no tak mi się jakoś sfotografowało;)

    Beo, bo była też pierwsza wersja, tylko mi się wizja zmieniła, w trakcie. Teraz się za to zastanawiam nad wstawieniem obu, wszystko przez Ciebie;)))
    Dobrze, że nie tylko ja jestem niepoprawnym malinożercą,
    Buziaki serdeczne:)

    Majeczko, rób sałatkę rób. Ja kiedyś podobną jadłam w knajpce. Była tak znakomita że smak i wizja została ze mną, aż do tej samodzielnej próby, nie powiem, całkiem udanej.

    Elzo, dziękuję za zaproszenie, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lu, rozumiem ten 'problem' : mnie czasami wiecej czasu zajmuje wybieranie odpowiedniego zdjecia niz samo robienie ich ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pyszne, ale miały być kurki... Gdzie są kurki...? Ponapawam się smakowitymi zdjęciami - wliczając to pierwsze piękne i poczekam na... kurki:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niech żyją długo i szczęśliwie :))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tort - "tylko bez lukru plastycznego, mamo"

Jak co roku w kwietniu przyszło mi zmierzyć się z tortem urodzinowym dla jednej z dwóch księżniczek ;) W tym roku poprzeczka zawędrowała wysoko. Tak jak w tytule, miało być bez lukru plastycznego, bo "tego nie da się zjeść takie jest słodkie". Wskazówki w rodzaju "taki zwykły tort mamo" były bardzo, no ale to bardzo pomocne. Kiedy jeszcze ostatniego dnia, dosłownie za pięć dwunasta, dziecina zaczęła pękać, że może jednak "tak tylko trochę tego lukru, na samym środku, żeby można było zdjąć", pomyślałam sobie - nie może on być, tort ten, taki znów zwykły. Bo niby jak to, u mnie zwykły tort??? Że się dziecko nie zachwyci? nie będzie łał? Całe piątkowe popołudnie, nie mówiąc o pokaźnej części soboty, spędziłam buszując w internetowych otchłaniach. Głowę napakowałam koncepcjami. Zaczerpnęłam inspiracji. Później i tak zrobiłam mniej lub bardziej po swojemu. Tort klasyczny - zwykły ;) ale nieco udekorowany zachwyt był a przy okazji wypróbowałam kilka

Wyprawa w nieznane

  Urzekła nas kiedyś dziecięca historia, jedna z całego cyklu opowieści Wojciecha Widłaka o Wesołym Ryjku, małym prosiaczku, mającym całkiem ludzkie przygody. Zapytany przez rodziców o to, dokąd chce jechać na wycieczkę w znane czy w nieznane, dziarsko decyduje się na nieznane, po czym po dotarciu do celu płacze, bo przecież on chciał „w to nieznane co w zeszłym tygodniu". Kiedyś myślałam, że ludzie dzielą się na takich, którzy zawsze, z uporem maniaka spędzają swoje wolne dni na działce, letnisku, ośrodku wczasowym, tym samym od lat, oraz na tych, którzy nie skalali się podróżą dwa razy w to samo miejsce, którym szkoda czasu na szlifowanie przetartych szlaków. Tych pierwszych nie do końca rozumiałam,   bo jakoś z tyłu głowy miałam zapisane (swoją drogą kto mi to wmówił?), że szkoda czasu na powroty. Byłam i trochę nadal jestem mistrzynią wymyślania „zajawek", nowych pomysłów, planów, podróży, odkryć. Bardzo lubiłam zaaplikować sobie nutkę niepewności, element zasko

Dorsz pod chrupiącą kołderką.

Zauważyłam, że za mało u mnie ryb. Chociaż bardzo je lubię. Kiedy jestem w restauracji zazwyczaj się kończy na jakiejś rybie, ostatnio był to diabeł morski, i raczej nie żałuję wyboru. W domu jakoś zapominam o rybach jako obiadowej możliwości. Może to dlatego, że do sklepu z naprawdę świeżymi rybami nie mam  jakoś bardzo blisko. Może po prostu trzeba wypracować nowe przyzwyczajenie i wtedy częściej sięgnę po to co pływa. Bywa, że mnie nagle olśni, kiedy dzwoni M. i pyta "Jestem na bazarku, coś jeszcze byś chciała?" Tym razem usłyszał "Tak świeżego dorsza, jeżeli są duże". Były, dorodne, duże płaty. Nie chciałam ich tak po prostu usmażyć. Poza tym wolę zdecydowanie wersję -wszystko na raz do piekarnika, od wersji -stanie nad patelnią. Poszperałam w książkach, w poszukiwaniu czegoś prostego. Odkurzyłam dawno nie używaną "Dania z ryb i owoców morza". Kiedyś uwielbiałam ją przeglądać, tak po prostu. Jest tam obszerny rozdział na temat wstępnego przygo