Przejdź do głównej zawartości

Wiosenne ładowanie akumulatorów.

Nadal wszędzie energicznie i z wigorem rozlewa się zieloność.
Pęcznieje, wzrasta i raduje oczy.
Wydaje się tak naturalna, jakby była od zawsze.
A przecież jeszcze niedawno droczyła się z nami, zwlekała, żebyśmy bardziej zatęsknili.
Chwilę temu ktoś w tajemnicy porozwieszał na brzozach delikatną mgiełkę oliwkowego pudru.
Niemal niezauważalnie, niemal następnego dnia to już nie była mgiełka, tylko soczysta zielona zasłona.

Wciąż jeszcze z nami wiosna, na trawnikach, krzewach, drzewach.
Codziennie inna, codziennie strojna w nowe odcienie zieleni, kwiatowe wzory.
Dojrzewa na naszych oczach.
Budzę się rano i w promieniach wschodzącego słońca jadę do pracy rowerem.
Czuję ciepło wystawionych do słońca policzków.
Powracają niezawodne piegi.

Wystarczą trampki i świat stoi otworem.
Rolki, własne nogi, rower, nawet kajak :)))
Słoneczny relaks na rozpostartym w trawie kocu.
Popołudniowa kawa na balkonie.
Wieczory, kiedy słychać szelest uwijających się w trawie i zaroślach mieszkańców.
A może to mrówki kończą swój mozolny codzienny trud, kto zgadnie?

Maj tylko śmignął.
A teraz czerwiec.
Z drobnych zachwyceń,
chwil do zatrzymania pod powieką,
Dźwięków radującego się świata.
Do czerpania garściami, póki trwa.
Aparat na półce, zapomniany do momentu gdy zobaczę coś co, oj chciałoby się zatrzymać, utrwalić.
Tak jak wczorajsze maki.
Najczerwieńsze z czerwonych, na tle zieleni, w świetle późnego popołudnia.
Piękne , musicie uwierzyć mi na słowo.

W domu to co innego, można sięgnąć po aparat, o ile się zdąży ;)
Bo w kuchni nieziemsko świeżo, apetycznie i też zielono.
Rankiem zielona szklanka, pełna energii.


Zmiksowany szpinak, połowa melona i jabłko, razem ze skórką.
Smak niesamowity, zdecydowanie z dominacją melona, no ale ten kolor, kolor jedynie słuszny, niemal każe się uśmiechać.
Dla małych za to intensywna czerwień truskawek, wreszcie polskich, z dodatkiem mleka ryżowego.
I tyle, aż tyle.


Na talerzu wije się zielony makaron.


Z całą masą świeżego szpinaku. Znów szpinaku. Sparzonego wrzątkiem na sitku, zmiksowanego i dodanego do żółtek i mąki.


Jest tak piękny, ten makaron :), że nie trzeba już niczego.
No może odrobinę czosnku, oliwy i parmezanu.



Komentarze

  1. Bardzo lubię wszelkiego rodzaju koktajle. :)
    Pięknie się prezentują i jeszcze lepiej smakują.

    OdpowiedzUsuń
  2. Malui, jak smakowicie wygląda makaron. I pięknie. Szczególnie pod światło. Przemawia do mnie :). Świetny pomysł! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiele bym dała za taki świeży szpinakowy makaron! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja poproszę ten zielony...szpinak i melon, muszę wypróbować to połączenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Poetycko i smacznie. Makaron bardzo wiosenny :) Cieszę się,że Cie znalazłam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zielony - kolor zdecydowanie ulubiony
    Wszelkie miksy - pożądane szczególnie w czasie upałów
    i jeszcze te cudne, różowe świnki morskie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny makaron! ; )
    Taki ma zupełnie inny smak!

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Fantastyczny makaron, u mnie dzisiaj także szpinak. Pozdrawiam Serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  9. It's dіfficult to find knowledgeable people about this topic, but you seem like yyou know
    what you're talking about! Thanks

    Also visit my ɦomepage - cheap twitter followers $1

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tort - "tylko bez lukru plastycznego, mamo"

Jak co roku w kwietniu przyszło mi zmierzyć się z tortem urodzinowym dla jednej z dwóch księżniczek ;) W tym roku poprzeczka zawędrowała wysoko. Tak jak w tytule, miało być bez lukru plastycznego, bo "tego nie da się zjeść takie jest słodkie". Wskazówki w rodzaju "taki zwykły tort mamo" były bardzo, no ale to bardzo pomocne. Kiedy jeszcze ostatniego dnia, dosłownie za pięć dwunasta, dziecina zaczęła pękać, że może jednak "tak tylko trochę tego lukru, na samym środku, żeby można było zdjąć", pomyślałam sobie - nie może on być, tort ten, taki znów zwykły. Bo niby jak to, u mnie zwykły tort??? Że się dziecko nie zachwyci? nie będzie łał? Całe piątkowe popołudnie, nie mówiąc o pokaźnej części soboty, spędziłam buszując w internetowych otchłaniach. Głowę napakowałam koncepcjami. Zaczerpnęłam inspiracji. Później i tak zrobiłam mniej lub bardziej po swojemu. Tort klasyczny - zwykły ;) ale nieco udekorowany zachwyt był a przy okazji wypróbowałam kilka

Wyprawa w nieznane

  Urzekła nas kiedyś dziecięca historia, jedna z całego cyklu opowieści Wojciecha Widłaka o Wesołym Ryjku, małym prosiaczku, mającym całkiem ludzkie przygody. Zapytany przez rodziców o to, dokąd chce jechać na wycieczkę w znane czy w nieznane, dziarsko decyduje się na nieznane, po czym po dotarciu do celu płacze, bo przecież on chciał „w to nieznane co w zeszłym tygodniu". Kiedyś myślałam, że ludzie dzielą się na takich, którzy zawsze, z uporem maniaka spędzają swoje wolne dni na działce, letnisku, ośrodku wczasowym, tym samym od lat, oraz na tych, którzy nie skalali się podróżą dwa razy w to samo miejsce, którym szkoda czasu na szlifowanie przetartych szlaków. Tych pierwszych nie do końca rozumiałam,   bo jakoś z tyłu głowy miałam zapisane (swoją drogą kto mi to wmówił?), że szkoda czasu na powroty. Byłam i trochę nadal jestem mistrzynią wymyślania „zajawek", nowych pomysłów, planów, podróży, odkryć. Bardzo lubiłam zaaplikować sobie nutkę niepewności, element zasko

Dorsz pod chrupiącą kołderką.

Zauważyłam, że za mało u mnie ryb. Chociaż bardzo je lubię. Kiedy jestem w restauracji zazwyczaj się kończy na jakiejś rybie, ostatnio był to diabeł morski, i raczej nie żałuję wyboru. W domu jakoś zapominam o rybach jako obiadowej możliwości. Może to dlatego, że do sklepu z naprawdę świeżymi rybami nie mam  jakoś bardzo blisko. Może po prostu trzeba wypracować nowe przyzwyczajenie i wtedy częściej sięgnę po to co pływa. Bywa, że mnie nagle olśni, kiedy dzwoni M. i pyta "Jestem na bazarku, coś jeszcze byś chciała?" Tym razem usłyszał "Tak świeżego dorsza, jeżeli są duże". Były, dorodne, duże płaty. Nie chciałam ich tak po prostu usmażyć. Poza tym wolę zdecydowanie wersję -wszystko na raz do piekarnika, od wersji -stanie nad patelnią. Poszperałam w książkach, w poszukiwaniu czegoś prostego. Odkurzyłam dawno nie używaną "Dania z ryb i owoców morza". Kiedyś uwielbiałam ją przeglądać, tak po prostu. Jest tam obszerny rozdział na temat wstępnego przygo