Przejdź do głównej zawartości

Posty

W ten magiczny dzień...

Wszystkiego najlepszego kochani,  dajcie się otulić magiczną atmosferą tych najpiękniejszych Świąt,  niech będą takie jakich sobie przez cały rok życzyliście. Dla jednych będzie to gwar,  dla innych cisza i spokojny wieczór na kanapie,  dla jeszcze innych szaleństwo na stoku.  Życzę Wam abyście otoczeni ludzką życzliwością,  naładowali baterie na kolejny rok.

Pracowite cztery noce ;)

To nie żarty. Warsztat rozkładałam późnym wieczorem i zanim się spostrzegłam zawsze było bardzo późno. Ostatnie dni to ciągłe niewyspanie. Ale czego się nie robi... Mam taką małą obsesję, staram się nie robić dwóch takich samych pierniczków. Siedzę i kombinuję i wymyślam, paskudzę, poprawiam i się denerwuję - tylko czasami :)

Przylecieli anieli...

...czyli wprawki w lukrowaniu i dwa świąteczne "łosie" ;)

Nowy mieszkaniec i początek piernikowego szaleństwa.

W moim domu zamieszkał ktoś nowy. Ktoś do kogo długo wzdychałam, krążyłam, przyglądałam się. Zatrzymywałam się przy witrynach sklepowych i ociągałam z odejściem. Wreszcie się spełniło jedno z moich marzeń. Elegancki, gładki, piękny, zresztą zobaczcie sami. Bo jakoś tak brak mi słów ;) Szybko znalazł sobie miejsce na kuchennym blacie. Zadomowił się i ruszył do pracy. Przy jego pomocy rozpoczęłam swoja tegoroczną akcję świąteczną. Przez lata zebrało mi się kilka przepisów na piernikowe rozmaitości. Postanowiłam je wszystkie wypróbować i porównać. Na początku angielski piernik na ciemnym piwie, bez miodu za to z dużą ilością gęstej, intensywnej melasy. Zobaczcie, mój nowy przyjaciel już ubija jajka :))) Ciemny i aromatyczny piernik na Guinnessie  przepis cytuję za Dorotus z blogu Moje wypieki Składniki:   160 ml ciemnego piwa Guinness   260 g mąki pszennej   2 łyżki kakao   1 i 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej   2 i 1/4 łyżeczki imbiru   1...

Serdeczne podziękowania i rogaliki marcińskie

Dziękuje bardzo bardzo mocno za wszystkie urodzinowe wpisy. Zarówno od moich wirtualnych znajomych z blogosfery i z forum Mniammniam, jak i tych, których buzie znam osobiście :) Było mi naprawdę miło, kiedy pojawiały się komentarze, tak ciepło i radośnie. Teraz, kiedy będę miała lenia albo jakis inny robal będzie mnie gryzł to sobie je otworzę, tak na poprawę nastroju. Dzisiaj wpis, którego by nie było, gdyby... ale po kolei. Od dwóch lat patrzyłam na zdjęcia pięknych i krągłych rogali z białym makiem. Patrzyłam i przez myśl mi nie przeszło, że kiedyś i ja będę składać, wałkować i zawijać. Nie miałam dostępu do białego maku, poza tym nie znałam smaku tych rogalików. Przecież jak się czegoś nie zna to się za tym nie tęskni i nie wzdycha ;) Wszystko się zmieniło za sprawą mojego forumowego dobrego duszka. Według scenariusza, który zapewne dobrze znacie, przynajmniej niektórzy. Bo w wirtualnym świecie mnóstwo jest dobrych duszków, które, robiąc niespodzianki, spełnia...

Śmignął rok

Niepostrzeżenie jakoś. Ani się obejrzałam. Dwanaście miesięcy, całe 74 posty. W tym czasie bywało różnie. Były miesiące kiedy się bardziej blogowo udzielałam, były miesiące kiedy niosła mnie rwąca rzeka codziennych spraw. Jedno wiem na pewno, jest mi z tym blogiem dobrze. Dobrze jest móc utrwalić tu swoje kulinarne szaleństwa, szczególnie kiedy luźne wizje zamieniają się w coś fajnego. Umieszczam tutaj także całkiem zwykłe, codzienne przepisy, które niosą ze sobą wspomnienia, przywołują miłe chwile. Opisując, zatrzymuję je dla siebie i dla Was na dłużej. Prowadzenie bloga wymaga dyscypliny. Nadal często łapię się na tym, że sypnęłam czegoś na "oko" zamiast zważyć i potrawa nie nadaje się na bloga. Czasem dla odmiany coś, co trzeba by sfotografować tak pięknie pachnie, że macham ręka i po prostu zabieram się do jedzenia. Nie ukrywam, że cały czas się uczę. Podpatruję poczynania innych blogowiczów i sama też się staram ciągle zmieniać. Chciałabym robić coraz lepsze z...

Kolacja z ... dyniową tartą

Piękny jest tegoroczny koniec października. Słońce łaskawie pieści nasze policzki. Niektóre drzewa nadal się złocą, połyskują pomarańczem i rdzą. Za to pod nogami coraz grubsza szeleszcząca powłoka. Tylko zbierać i robić bukiety. Niezawodne są jak zwykle stare parkowe klony. Soczystość kolorów wprost powalająca. Całkiem tak jak w domu, gdzie "pod topór" poszedł kolejny kawałek dyni. Posłużył do stworzenia aromatycznej i pachnącej tarty. W sam raz na wieczór po intensywnym dniu na świeżym powietrzu. Tarta z dynią na kruchym cieście Ciasto: 300 g mąki pszennej 150 g masła 2 żółtka 3 łyżki śmietanki kremowej 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia (opcjonalnie) sól Mąkę wsypać do miski, masło zetrzeć na tarce, stopniowo przesypując mąką. Dokładnie rozrobić z mąką, powstaną małe grudki. Wsypać proszek do pieczenia, sól do smaku i wymieszać. Zrobić dołek, w nim wymieszać dwa żółtka ze śmietaną, wyrobić szybko jednolite ciasto. Wylepić nim formę do tarty i wstawić do l...