Przejdź do głównej zawartości

Weekendowe śniadania


Kolejny poniedziałek, poranny pośpiech, samochód, korki, wreszcie praca.
A jeszcze kilkadziesiąt godzin tamu...
Piżamowe rozleniwienie, tupiące bose stada, ładujące się rodzicom do łóżka. Poranna kawa z domowego ekspresu. I zastanawianie się, co by też tu zrobić tym razem?

Szparagi z truskawkami

pęczek zielonych szparagów
łyżka masła
sól
pieprz
ocet balsamiczny
ser Grana Padano
kilka dużych truskawek

Obłamane i umyte i szparagi udusić na maśle. Lekko posolić. Ułożyć na talerzu. Posypać truskawkami pokrojonymi w plasterki, posypać płatkami sera, posypać pieprzem, skropić balsamico.
Usiąść i jeść :)))


Druga wersja śniadania powstała przypadkowo, z tego co w lodówce :)
A w lodówce były młode gotowane buraczki, pozostałość po chłodniku. Pozostało tylko zapewnić im jakieś towarzystwo.

Eksperyment okazał się na tyle udany, że już go powtarzałam, dla gości, z sukcesem zresztą.
Bo to jest taka mała uczta. Świetnie wygląda na talerzu i jeszcze lepiej smakuje.
Intensywny smak buraczków, kwaskowy jogurt, mhmmm, chyba niedługo znów zrobię :)))



Sałatka z młodych buraczków
ilości wedle uznania, znaczy na oko ;))

młode buraczki, ugotowane w łupinkach i obrane
młoda cebulka ze szczypiorkiem
łosoś wędzony na gorąco
jogurt grecki
koperek
sok z cytryny
pieprz, sól

Buraczki pokroić w cienkie plasterki, ułożyć na talerzu, skropić sokiem z cytryny, lekko posolić.
Cebulkę ze szczypiorkiem pokroić w cienkie plasterki, posypać buraki. Łososia podzielić na kawałki, ułożyć na buraczkach. Na wierzchu udekorować jogurtem greckim, koperkiem i świeżo mielonym pieprzem.

Komentarze

  1. o takie śniadanie , ho ho, Lu kiedyś do Ciebie wproszę na niedzielne śniadanie
    mogę chleb czy jaki dżem przywieść ....

    OdpowiedzUsuń
  2. Alu serdecznie zapraszam, z chlebem a jakże i z dżemem też taką mistrzynię zawsze :))))

    Ale byśmy sobie pogadały co?

    OdpowiedzUsuń
  3. Lu, wspaniałe śniadaniowe propozycje!
    Uwielbiam leniwe weekendowe śniadania. Przychodzą mi wtedy najlepsze pomysły.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowne są te śniadania. pełne kolorów i smaków. bez pośpiechu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo sypatyczne te salatki Lu! Ich kolory tak pozytywnie nastrajaja :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Buraczki z łososiem kupuję. :) Zdecydowanie moje smaki, a i zestawienie po prostu wizualnie działają, tak, że ma się ochotę spróbować. :)

    Co do szparagów z truskawkami - to też całkiem, całkiem..., chociaż już więcej odwagi potrzeba. :) W sumie chyba nawet troszkę jestem w stanie sobie wyobrazić smak tego zestawienia... Sama bardzo lubię truskawki ze szpinakiem i pieprzem, i balsamico, a Twoja wersja Lu - to nieco większy krok do przodu. :) Fajny krok. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lu! Kiedy znowu będziesz przeprowadzać ten eksperyment śniadaniowy, bo jakbyś miała przy stole dodatkowe miejsce dla wędrowca, to ja je rezerwuję!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Asiejko, dokładnie, najważniejsze że bez pośpiechu, jest czas na docenienie smaku :)

    Alu, pozostaje się umówić ;)

    Bea, kolory ważna rzecz!

    Małgosiu, buraczki były świetne, moja mama wczoraj popatrzyła na zdjęcie i tylko westchnęła :)))

    A szparagi z truskawkami są naprawdę dobre, tylko ser jest tu niezbędny.

    Anna-Maria rezerwacja zrobiona :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Lu! Dziękuję! Trzymaj tą moją rezerwację:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Faktycznie w przypadku łososia to jak najbardziej jest to taka ryba,która moim zdaniem nigdy się nie znudzi. Muszę powiedzieć, że ja zachwalam sobie łososia z https://mowisalmon.pl/produkty/ i bardzo często go właśnie z tej firmy zamawiam. Tym bardziej, że łososia można przyrządzić na wiele najróżniejszych sposobów.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tort - "tylko bez lukru plastycznego, mamo"

Jak co roku w kwietniu przyszło mi zmierzyć się z tortem urodzinowym dla jednej z dwóch księżniczek ;) W tym roku poprzeczka zawędrowała wysoko. Tak jak w tytule, miało być bez lukru plastycznego, bo "tego nie da się zjeść takie jest słodkie". Wskazówki w rodzaju "taki zwykły tort mamo" były bardzo, no ale to bardzo pomocne. Kiedy jeszcze ostatniego dnia, dosłownie za pięć dwunasta, dziecina zaczęła pękać, że może jednak "tak tylko trochę tego lukru, na samym środku, żeby można było zdjąć", pomyślałam sobie - nie może on być, tort ten, taki znów zwykły. Bo niby jak to, u mnie zwykły tort??? Że się dziecko nie zachwyci? nie będzie łał? Całe piątkowe popołudnie, nie mówiąc o pokaźnej części soboty, spędziłam buszując w internetowych otchłaniach. Głowę napakowałam koncepcjami. Zaczerpnęłam inspiracji. Później i tak zrobiłam mniej lub bardziej po swojemu. Tort klasyczny - zwykły ;) ale nieco udekorowany zachwyt był a przy okazji wypróbowałam kilka

Wyprawa w nieznane

  Urzekła nas kiedyś dziecięca historia, jedna z całego cyklu opowieści Wojciecha Widłaka o Wesołym Ryjku, małym prosiaczku, mającym całkiem ludzkie przygody. Zapytany przez rodziców o to, dokąd chce jechać na wycieczkę w znane czy w nieznane, dziarsko decyduje się na nieznane, po czym po dotarciu do celu płacze, bo przecież on chciał „w to nieznane co w zeszłym tygodniu". Kiedyś myślałam, że ludzie dzielą się na takich, którzy zawsze, z uporem maniaka spędzają swoje wolne dni na działce, letnisku, ośrodku wczasowym, tym samym od lat, oraz na tych, którzy nie skalali się podróżą dwa razy w to samo miejsce, którym szkoda czasu na szlifowanie przetartych szlaków. Tych pierwszych nie do końca rozumiałam,   bo jakoś z tyłu głowy miałam zapisane (swoją drogą kto mi to wmówił?), że szkoda czasu na powroty. Byłam i trochę nadal jestem mistrzynią wymyślania „zajawek", nowych pomysłów, planów, podróży, odkryć. Bardzo lubiłam zaaplikować sobie nutkę niepewności, element zasko

Dorsz pod chrupiącą kołderką.

Zauważyłam, że za mało u mnie ryb. Chociaż bardzo je lubię. Kiedy jestem w restauracji zazwyczaj się kończy na jakiejś rybie, ostatnio był to diabeł morski, i raczej nie żałuję wyboru. W domu jakoś zapominam o rybach jako obiadowej możliwości. Może to dlatego, że do sklepu z naprawdę świeżymi rybami nie mam  jakoś bardzo blisko. Może po prostu trzeba wypracować nowe przyzwyczajenie i wtedy częściej sięgnę po to co pływa. Bywa, że mnie nagle olśni, kiedy dzwoni M. i pyta "Jestem na bazarku, coś jeszcze byś chciała?" Tym razem usłyszał "Tak świeżego dorsza, jeżeli są duże". Były, dorodne, duże płaty. Nie chciałam ich tak po prostu usmażyć. Poza tym wolę zdecydowanie wersję -wszystko na raz do piekarnika, od wersji -stanie nad patelnią. Poszperałam w książkach, w poszukiwaniu czegoś prostego. Odkurzyłam dawno nie używaną "Dania z ryb i owoców morza". Kiedyś uwielbiałam ją przeglądać, tak po prostu. Jest tam obszerny rozdział na temat wstępnego przygo