Przejdź do głównej zawartości

Zdrowe ciasto truskawkowe

Czerwcowe niebo.
Niesamowicie dynamiczne, wyostrzone, pełne kontrastów.
Czasem optymistyczne i świetliste, czasem mroczne i tajemnicze.
A ja zadzieram głowę, mrużę oczy i patrze, patrzę.
No dobrze, czasami też pstrykam, to fakt.



Kiedy tylko można ruszamy w plener.
Rowery (te dziecięce), spacery, świerszcze, pszczoły, bukiety, kwiaty.
Duuużo kwiatów, duuużo zdjęć.
Ostatnio nawet pokazywałam komuś swoje zdjęcia i usłyszałam "No tak, bo Ty to taka kwiatowa jesteś"
Nie wiem czy to dobrze?


Mało mam czasu i ochoty też, na siedzenie w kuchni.
Dobrze, że czasami przychodzą goście. Wtedy mam motywację, szukam, sprawdzam i robię ... najczęściej coś nowego.
Było to tak.
Przeczytałam bardzo inspirujący wpis.
Zadumałam sie przez chwilę ;).
Okazało się, że ja na temat zakalca w ciastach ucieranych wiem nie za wiele.
Bo przecież nie zbyt często tego typu ciasta robię.
W sezonie piernikowo-marchewkowym to owszem, zdarza mi się ale teraz latem niekoniecznie.
Owocowe i drożdżowe - o tak. Ale nie wszyscy lubią, więc potem dla równowagi coś na kruchym cieście, a zaraz potem coś biszkoptowego z bitą śmietaną. No i znów drożdżowe, bo przecież dawno nie było :)))

Zabrałam się więc za pieczenie, urozmaicając co nieco. Bo nie byłabym sobą nie zmieniwszy niczego.
No i okazało się, że ciasto wyszło rewelacyjne. Pięknie pachniało. Miało bardzo puszystą choć wilgotną strukturę, bardzo udany eksperyment
I dodatkowo świetnie się je coś, co jest zdrowe i pełnoziarniste.
Wszystkim niesamowicie smakowało, wyszło więc na to że zdecydowanie za rzadko piekę tego typu ciasta.



Pełnoziarniste ciasto truskawkowe
na podstawie tego i tego przepisu

Składniki:

150 g masła w temperaturze pokojowej
szczypta soli
120 g cukru (biały lub drobny trzcinowy)
4 jajka
ok. 100g jogurtu naturalnego
150g mąki pszennej pełnoziarnistej Lubelli
80 g mąki pszennej razowej typ 2000
50g mielonych migdałów
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka esencji waniliowej
ok. 1/2 kg truskawek (raczej mniejszych, większe przekrojone na pół)
100g płatków migdałów 

Wykonanie:

Piekarnik rozgrzać do 170-175 stopni.
Masło utrzeć mikserem na puszystą masę. Dodać szczyptę soli, cukier i dalej ucierać. Wbijać kolejno jajka, miksując po każdym dodaniu. Na koniec dodać mąkę, cynamon, proszek do pieczenia, esencję waniliową i mleko i wszystko dokładnie wymieszać.
Okrągłą tortownicę o średnicy 30 cm wyłożyć papierem do pieczenia.
Przełożyć ciasto do tortownicy, wierzch posypać równomiernie mielonymi migdałami. Na całości rozłożyć równo truskawki, po wierzchu posypać płatkami migdałowymi.
Piec przez około 50 minut, aż wbity w ciasto patyczek będzie po wyjęciu suchy. Ostudzić dobrze przed krojeniem. Można posypać cukrem pudrem ale ja tego nie robiłam.

Przepyszne lekkie, lekko chrupiące ciasto. W dodatku bez śladu zakalca. To między innymi dzięki radom Bei.
Smacznego.

Komentarze

  1. Lu! Dobrze, że czasami pstrykasz, bo zdjęcia są piękne!
    A ciasto - już napisałam u siebie, że zaraz się za nie zabieram - i to przez Ciebie, ha! :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Śmiesznie się tak krąży wokół siebie.
    Aniu ,uściski czerwcowe i buziaki, raz jeszcze :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Lu, piekne! Ciesze sie, ze smakowalo :)
    U mnie jest na odwrot - to ciasta drozdzowe sa na koncu, tuz przed nimi kruche, za to najczesciej ucierana, sama nie wiem dlaczego... :)
    Mam nadzieje, ze 'rozgryzanie' aparatu dobrze idzie? Zdjecia sliczne :)

    Usciski!
    I milego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czerwcowe niebo w Twojej interpretacji jest bardzo romantyczne,marzycielskie....
    A ciasto do natychmiastowego wykonania!
    Miło mi czytać..........
    Ciepło Cię pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Beo bardzo smakowało, chętnie je powtórzę.
    Rozgryzanie aparatu mozolne jest, tym bardziej, że omijam szerokim łukiem instrukcję jak na razie ;)

    Amber dziękuję za odwiedziny,
    również ciepło pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lu, wiem ze to nic przyjemnego ;) ale warto kiedys przysiasc z aparatem w jednej rece i z instrukcja w drugiej ;) Ja tez zwlekalam, jednak bardzo mi to pomoglo w poznaniu funkcji, ktorych poprzedni aparat nie mial. A pozniej - zdjecia, zdjecia i jeszcze raz zdjecia, to w ten sposob bowiem najlepiej poznasz swoj aparat, jak reaguje przy danym swietle, jakie ustawienia beda wtedy najlepsze.
    A tak a propos - jaki to aparat? Bo albo nie doczytalam, albo nie pisalas jeszcze ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyciągam łapkę po jeden kawałek tego pysznego ciasta :-) Lubię w nim to, że jest zdrowe :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na ciasto poznałem i stosuję dodatkowo patent: białka ubijam osobno, żółtka miksuję z cukrem i dodaję mąkę oraz jogurt, w masę wgniatam banana i dodaję na koniec białka. Pani propozycja okazała się specjalna, zakupiłem całkiem sporą porcję mrożonek /Gomar/ i warto było usystematyzować tajniki aby się nie zmarnowały :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tort - "tylko bez lukru plastycznego, mamo"

Jak co roku w kwietniu przyszło mi zmierzyć się z tortem urodzinowym dla jednej z dwóch księżniczek ;) W tym roku poprzeczka zawędrowała wysoko. Tak jak w tytule, miało być bez lukru plastycznego, bo "tego nie da się zjeść takie jest słodkie". Wskazówki w rodzaju "taki zwykły tort mamo" były bardzo, no ale to bardzo pomocne. Kiedy jeszcze ostatniego dnia, dosłownie za pięć dwunasta, dziecina zaczęła pękać, że może jednak "tak tylko trochę tego lukru, na samym środku, żeby można było zdjąć", pomyślałam sobie - nie może on być, tort ten, taki znów zwykły. Bo niby jak to, u mnie zwykły tort??? Że się dziecko nie zachwyci? nie będzie łał? Całe piątkowe popołudnie, nie mówiąc o pokaźnej części soboty, spędziłam buszując w internetowych otchłaniach. Głowę napakowałam koncepcjami. Zaczerpnęłam inspiracji. Później i tak zrobiłam mniej lub bardziej po swojemu. Tort klasyczny - zwykły ;) ale nieco udekorowany zachwyt był a przy okazji wypróbowałam kilka

Wyprawa w nieznane

  Urzekła nas kiedyś dziecięca historia, jedna z całego cyklu opowieści Wojciecha Widłaka o Wesołym Ryjku, małym prosiaczku, mającym całkiem ludzkie przygody. Zapytany przez rodziców o to, dokąd chce jechać na wycieczkę w znane czy w nieznane, dziarsko decyduje się na nieznane, po czym po dotarciu do celu płacze, bo przecież on chciał „w to nieznane co w zeszłym tygodniu". Kiedyś myślałam, że ludzie dzielą się na takich, którzy zawsze, z uporem maniaka spędzają swoje wolne dni na działce, letnisku, ośrodku wczasowym, tym samym od lat, oraz na tych, którzy nie skalali się podróżą dwa razy w to samo miejsce, którym szkoda czasu na szlifowanie przetartych szlaków. Tych pierwszych nie do końca rozumiałam,   bo jakoś z tyłu głowy miałam zapisane (swoją drogą kto mi to wmówił?), że szkoda czasu na powroty. Byłam i trochę nadal jestem mistrzynią wymyślania „zajawek", nowych pomysłów, planów, podróży, odkryć. Bardzo lubiłam zaaplikować sobie nutkę niepewności, element zasko

Dorsz pod chrupiącą kołderką.

Zauważyłam, że za mało u mnie ryb. Chociaż bardzo je lubię. Kiedy jestem w restauracji zazwyczaj się kończy na jakiejś rybie, ostatnio był to diabeł morski, i raczej nie żałuję wyboru. W domu jakoś zapominam o rybach jako obiadowej możliwości. Może to dlatego, że do sklepu z naprawdę świeżymi rybami nie mam  jakoś bardzo blisko. Może po prostu trzeba wypracować nowe przyzwyczajenie i wtedy częściej sięgnę po to co pływa. Bywa, że mnie nagle olśni, kiedy dzwoni M. i pyta "Jestem na bazarku, coś jeszcze byś chciała?" Tym razem usłyszał "Tak świeżego dorsza, jeżeli są duże". Były, dorodne, duże płaty. Nie chciałam ich tak po prostu usmażyć. Poza tym wolę zdecydowanie wersję -wszystko na raz do piekarnika, od wersji -stanie nad patelnią. Poszperałam w książkach, w poszukiwaniu czegoś prostego. Odkurzyłam dawno nie używaną "Dania z ryb i owoców morza". Kiedyś uwielbiałam ją przeglądać, tak po prostu. Jest tam obszerny rozdział na temat wstępnego przygo