Nie mogłabym tego przegapić.
Po pierwsze dlatego, że dynia jako warzywo/owoc mnie fascynuje. Kiedyś kojarzyła mi się głównie z pestkami suszonymi na kaloryferze przez mojego dziadka. Mimo, że była tak blisko, nigdy jej nie jadłam.
Niedawno to się zmieniło. W zeszłym roku kupiłam pierwszą dynię przeznaczoną do jedzenia. Efekty moich smakowych poszukiwań możecie zobaczyć tutaj. W tym roku za to już tęskniłam do niej i wypatrywałam straganów pełnych pomarańczowych kulistości.
Możliwości jakie daje dynia są ogromne. Kilka połączeń już wypróbowałam ale wiele jeszcze przede mną
Drugi i o wiele ważniejszy powód mojego uczestnictwa w festiwalu jest taki, że inicjatorką całej zabawy jest Bea.
Bea, która była dla mnie inspiracją do założenia bloga.
Bea, która kibicowała mi od początku i robi to nadal, za co jej bardzo dziękuję.
Bea, dzięki której wciąż i wciąż dowiaduję się tylu fascynujących rzeczy o świecie kuchni. Na przykład tego, że jesienią warto odważyć się i kupić dynię, i to niejedną.
Bea, której nadal zazdroszczę różowej tkaniny w drobne kwiatki ;)))
W środę zrobiłam puree z pieczonej dyni. Pachniał cały dom. Wczoraj, na prośbę córki upiekłam "ciasto dyniowe mamo". Też pachniało, szkoda, że nie możecie tego poczuć.
Ciasto drożdżowe z dynią piekła również moja babcia. Nie wiem czy takie samo ale pamiętam, że zawsze jesienią jej ciasto drożdżowe stawało się bardziej słoneczne.
Dla mnie była to doskonała okazja do przetestowania nowej formy.
Tak powstała baba.
Drożdżówka z puree dyniowym
zaczyn:
20g świeżych drożdży
łyżeczka cukru
2 łyżki mąki
80 ml mleka
składniki zaczynu wymieszać i odstawić do podwojenia objętości
ciasto:
zaczyn
200 ml ciepłego mleka
365 g puree dyniowego
3 żółtka
3/4 szklanki cukru
200 g stopionego masła
800 g mąki (bułeczkowa 550)
kilka kropli olejku pomarańczowego
W misce wymieszać mleko z żółtkami, zaczynem, puree dyniowym. W drugiej misce wymieszać mąkę z cukrem. Zrobić wgłębienie, wlać mieszaninę i wyrobić gładkie ciasto. Dodawać partiami stopione masło (to jest też czas na dodanie olejku pomarańczowego) i wyrabiać, aż ciasto będzie gładkie i lśniące. Pozostawić do wyrośnięcia na około godzinę (do podwojenia objętości). Wyłożyć na stolnicę, złożyć kilka razy. Podzielić na dwie części i włożyć do posmarowanych masłem foremek (u mnie to była forma z kominkiem i keksówka). Pozwolić ciastu na ponowne wyrośnięcie. Posmarować wierzch rozkłóconym białkiem i piec w temp 180 stopni do ładnego zrumienienia.
Wygląda niezwykle! Dostojnie rozpiera się w formie i na talerzu. Smak mogę sobie wyobrazić...
OdpowiedzUsuńPerfekcyjny wygląd! Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńLu, nie wiem co powiedziec... A raczej napisac ;)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim - ciasto jest absolutnie doskonale! Ma cudowny, delikatny miazsz i niesamowity, sloneczny kolor :)
Czytajac poczatek Twojego wpisu chyba lekko sie wzruszylam... :) Milo mi niezmiernie, ze to co robie komus sie przydaje. A przede wszystkim - ze kolejne osoby 'zarazam' moja dyniowa miloscia ;))
I ciesze sie. ze zdecydowalas sie na bloga, bardzo bowiem lubie tutaj zagladac. To takie sympatyczne, wirtualne odwiedziny w naszych kuchniach :)
Pozdrawiam Cie serdecznie!
I bardzo zaluje, ze nie wiedzialam o tej tkaninie wczesniej, ze dwa lata temu np. ;)
Boska jest ta nowa forma. Taka oryginalna. Nie dziwię się że skusiłaś się na ciasto dyniowe.
OdpowiedzUsuńDziękuje za smakowite zdjęcia.
Przepiekna. Doskonala na te szarzyzne za oknem :)) Pozwolisz, ze zapisze sobie przepis.
OdpowiedzUsuńLu! Zaglądam na tą babkę od wczoraj i z wrażenia nie mogę się otrząsnąć! Nie wiem czy widziałam kiedyś piękniejszą, chyba nie! Co za kolor, puszystość, przepis, zdjęcia - absolutnie mistrzowskie wszystko! I tylko czemu nie mam drożdży!? Ani tak pięknej foremki?! Ale i tak upiekę tą babkę, bo o niczym innym myśleć nie mogę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię!