Spoglądają na mnie codziennie.
Mało tego, mam wrażenie, jakby się uśmiechały. Ja odwzajemniam się tym samym.
Piętrzą się na straganach po obu stronach mojej drogi praca-dom.
Okrągłe pękate, ogorzałe. Rumiane, a jakże.
Takie zadowolone z siebie. Wyglądają trochę jak małe słońca.
Wciąż szaleńczo kolorowe i energetyczne na tle coraz bardziej wypłowiałego krajobrazu.
Od rudości, przez głęboki pomarańcz, żółć, ciemną zieleń, aż po delikatny seledyn.
Gładkie, żebrowane, większe, mniejsze, grubsze, chudsze. W piegi i bez piegów.
Mam w domu taką jedną.
Leżała cierpliwie i czekała, aż będzie potrzebna. Aż wypełni zadanie pocieszacza, rozgrzewacza i poprawiacza nastroju.
Jej czas nadszedł wczoraj.
Siąkając nosem, w towarzystwie chusteczek i drapiącego gardła, zrobiłam dyniową zupę na rozgrzewkę.
Pikantna zupa dyniowo - marchewkowa.
ok. 250g dyni
3 duże marchewki
3 szalotki
3 ząbki czosnku
3 łyżki masła
1/2 litra wody
1/2 łyżeczki imbiru
1/2 łyżeczki słodkiej papryki w proszku
szczypta gałki muszkatołowej
szczypta ostrej papryki
2 szczypty pieprzu
sól do smaku
1 łyżeczka soku z cytryny
kwaśna śmietana do dekoracji
ewentualnie grzanki
Na patelni usmażyć na pierwszej łyżce masła pokrojoną w kostkę dynię, przełożyć do garnka z wrzącą wodą. Na drugiej łyżce masła lekko zrumienić marchew w plasterkach, również przełożyć do garnka.Na ostatniej łyżce masła podsmażyć posiekaną szalotkę i czosnek. Wszystko razem gotować, aż warzywa zmiękną. Doprawić imbirem, papryką słodką i ostrą, gałką muszkatołową i solą, na końcu dolać sok z cytryny. Całość zmiksować i przed podaniem dosmaczyć świeżo zmielonym pieprzem.
Można podawać z lekko czosnkowymi grzankami, zrumienionymi na patelni po smażeniu szalotek i czosnku.
Miło rozgrzewa. Bardzo dobrze działa nie tylko na nastrój w czasie przeziębienia. Uwierzcie mi.
Coraz bardziej lubię dynie jesienną porą. Kiedyś kojarzyły mi się głównie z suszonymi przez dziadka pestkami, pogryzanymi zimową porą. Teraz odkrywają przede mną cały wachlarz zalet.
Bardzo lubię ich świeży zapach, kocham je za kolor i możliwości jakie dają.
Jak to dobrze, że sezon na dynie trwa tak długo. Jeszcze zdążę sobie poszaleć.
Mało tego, mam wrażenie, jakby się uśmiechały. Ja odwzajemniam się tym samym.
Piętrzą się na straganach po obu stronach mojej drogi praca-dom.
Okrągłe pękate, ogorzałe. Rumiane, a jakże.
Takie zadowolone z siebie. Wyglądają trochę jak małe słońca.
Wciąż szaleńczo kolorowe i energetyczne na tle coraz bardziej wypłowiałego krajobrazu.
Od rudości, przez głęboki pomarańcz, żółć, ciemną zieleń, aż po delikatny seledyn.
Gładkie, żebrowane, większe, mniejsze, grubsze, chudsze. W piegi i bez piegów.
Mam w domu taką jedną.
Leżała cierpliwie i czekała, aż będzie potrzebna. Aż wypełni zadanie pocieszacza, rozgrzewacza i poprawiacza nastroju.
Jej czas nadszedł wczoraj.
Siąkając nosem, w towarzystwie chusteczek i drapiącego gardła, zrobiłam dyniową zupę na rozgrzewkę.
Pikantna zupa dyniowo - marchewkowa.
ok. 250g dyni
3 duże marchewki
3 szalotki
3 ząbki czosnku
3 łyżki masła
1/2 litra wody
1/2 łyżeczki imbiru
1/2 łyżeczki słodkiej papryki w proszku
szczypta gałki muszkatołowej
szczypta ostrej papryki
2 szczypty pieprzu
sól do smaku
1 łyżeczka soku z cytryny
kwaśna śmietana do dekoracji
ewentualnie grzanki
Na patelni usmażyć na pierwszej łyżce masła pokrojoną w kostkę dynię, przełożyć do garnka z wrzącą wodą. Na drugiej łyżce masła lekko zrumienić marchew w plasterkach, również przełożyć do garnka.Na ostatniej łyżce masła podsmażyć posiekaną szalotkę i czosnek. Wszystko razem gotować, aż warzywa zmiękną. Doprawić imbirem, papryką słodką i ostrą, gałką muszkatołową i solą, na końcu dolać sok z cytryny. Całość zmiksować i przed podaniem dosmaczyć świeżo zmielonym pieprzem.
Można podawać z lekko czosnkowymi grzankami, zrumienionymi na patelni po smażeniu szalotek i czosnku.
Miło rozgrzewa. Bardzo dobrze działa nie tylko na nastrój w czasie przeziębienia. Uwierzcie mi.
Coraz bardziej lubię dynie jesienną porą. Kiedyś kojarzyły mi się głównie z suszonymi przez dziadka pestkami, pogryzanymi zimową porą. Teraz odkrywają przede mną cały wachlarz zalet.
Bardzo lubię ich świeży zapach, kocham je za kolor i możliwości jakie dają.
Jak to dobrze, że sezon na dynie trwa tak długo. Jeszcze zdążę sobie poszaleć.
I u Ciebie dyniowo! No proszę, takie krągłości i rumianości to ostatnio moje ulubione "stany":) Zupa MNIAMMM!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Jesteś błyskawiczna :)))
OdpowiedzUsuńteż lubię te "stany" zamierzam w nich trwać przez jakiś czas.
Lu, mam nadzieje, ze i na Festiwalu w takim razie poszalejesz ;)
OdpowiedzUsuńZupa swietna, w sam raz na jesienne smutki lub wirusy :) Trzymam kciuki by te ostatnie poszly sobie precz ;)
Usciski!
o już dynie poszły w ruch i jak smakowicie
OdpowiedzUsuńLu zdrowiej szybko
Pysznie! Te krągłości mają coś w sobie...
OdpowiedzUsuńA zupa pięknie wygląda! I widzę,że użyłaś dyni piżmowej - jest bardzo smaczna.
Zdrowia życzę!
Bea, pewnie, że dołączę do festiwalu. Czekam na niego cały rok ;)
OdpowiedzUsuńDzięki Alu :)))
Amber o widzisz nie wiedziałam, że to piżmowa, ale dobra jest bardzo to fakt. Pięknie pachnie poza tym.
Acha, to i Ty chora? Zatem łączę się w bólu. Kto lepiej zrozumie chorego, jak drugi chory? :D
OdpowiedzUsuńNo a tak serio, zdrowiej Lu. :)
O zupie chyba nie muszę mówić, że wspaniała? :)
O i kolejna zakatarzona :)
OdpowiedzUsuńRazem z Małgosią witam w klubie :D
Zdorwiej!
Małgosiu, Poleczko :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u Was już lepiej.
Mój katar powoli odchodzi w zapomnienie.
Ojej, jakie zrobiłas śliczne szlaczki na zupie!
OdpowiedzUsuńWspaniały i prosty przepis, muszę wypróbować. A propos możliwości różnych dań z dyni to polecam smażone placki z dyni robione podobnie jak ziemniaczane. Są pyszne!
OdpowiedzUsuńuwielbiam ten kolor. i smak.
OdpowiedzUsuń