Przejdź do głównej zawartości

Dzień jak co dzień, a jednak inny :)

World Bread Day 2010 (submission date October 16)

Zastanawiałam się długo, co wybrać do upieczenia w tym dniu. Myślałam sobie, że pewnie na blogach zaroi się od różnych przepięknych, dopracowanych wypieków.
Też miałam pokusę, by było to coś innego, ciekawego, oryginalnego.
Potem zmieniłam zdanie. Bo dotarło do mnie, o co chodzi w tym dniu.
Dla mnie ważne jest przede wszystkim to, żeby poczuć radość. Jest coś niesamowitego w fakcie, że w tym samym momencie, w wielu miejscach na świecie ludzie czerpią radość z obcowania z chlebem. We wszystkich fazach jego powstawania. Z tego, że mieszają, ugniatają, formują (albo i nie) pieką, aby poczuć ten cudowny i niepowtarzalny zapach. Dają się otulić tym ciepłem, jakie daje zamiana domu w amatorską piekarnię.
Po prostu.
Myślałam, że po prostu urwę kawałek świeżego, najzwyklejszego, pszennego bochenka i poczuję to razem z Wami.


Udało się, po części dzięki temu, że akurat dzisiaj kończyłam wielkie poremontowe sprzątanie. Takie dokładne, dogłębne, uwieńczone bólem mięśni :)
Nie było czasu na gotowanie. Na pieczenie za to czas dziś musiał się znaleźć. Jedliśmy na obiad świeży, lekko ciepły chleb z masłem i czym tam kto chciał.
Po prostu :)



Chleb remontowy
pszenny (typ 650) na żytnim zakwasie

Zaczyn:

3 łyżki żytniego zakwasu
100 g mąki pszennej
100g wody

Składniki zaczynu wymieszać łyżką i odstawić do przefermentowania na 12 - 16 godz.

Ciasto właściwe:

cały zaczyn
1 kg mąki pszennej
600 - 650 g wody
18 - 20 g soli
kulka drożdży wielkości orzecha laskowego



Wszystkie składniki połączyć w misce i wyrobić gładkie sprężyste ciasto. Pozostawić do wyrośnięcia. U mnie spędziło noc na balkonie. Wyrośnięte ciasto (w przypadku nocnego rośnięcia w chłodzie najpierw ciasto należy ogrzać) podzielić na pół i uformować dwa owalne bochenki. Odstawić do wyrośnięcia na blasze albo w koszyczkach.
Piekarnik rozgrzać do temp. 240 st. Spryskać ścianki wodą i wstawić chleb. Piec ok 15 min w temp. 240, a później obniżyć temp do 220 st i dopiekać do zrumienienia, u mnie trwało to jeszcze ok 30 min.

Komentarze

  1. Uśmiałam się z chleba remontowego :)
    Ja ostatnio mialam namiastkę remontu - składanie dwóch regałów. Co prawda nic nie bolało, ale się można zmachać jak nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, chleb remontowy dla mnie jak najbardziej na czasie ;) Choc nie do konca jeszcze moge mowic o koncu niestety... ;)

    I masz racje Lu - wg mnie tez najbardziej chodzi o to, by poczuc radosc z pieczenia, nawet tego najbardziej codziennego.

    Piekny chleb! :)

    Usciski! I milej niedzieli :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyobrażam sobie, jak po wysiłku te kromki chleba musiały Wam dzisiaj smakować... :) To zupełnie tak, gdy człowiek idzie górskim szlakiem, wiele godzin, ociera pot z czoła i idzie dalej. A potem gdzieś na zdobytym szczycie, gdy już nakarmi się pięknym widokiem - siada i wyjmuje z plecaka kanapkę... :) Jak ona wtedy smakuje! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ha , ha nazwa chleba jest rewelacyjna :P
    Lu wszystkie najlepszego z okazji Dnia chleba

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuje za odwiedziny dziewczyny :)

    Kuchareczko tak mi się jakos nazwa sama nasunęła ciekawe dlaczego :)

    Bea, życzę zatem szybkiego zakończenia prac wszelakich :)

    Małgosiu porównanie jest jak najbardziej trafne.
    Ten chleb jedzony na remontowym pobojowisku rzeczywiście był wyśmienity.

    Margotku cmok:)

    OdpowiedzUsuń
  6. I also enjoy simply fresh and butter. That's best, isn't it? Dziekujemy za udzial w World Bread Day.

    OdpowiedzUsuń
  7. Thank you Zorra for organizing World Bread Day.
    It was a pleasure to bake with so many people around the world.
    And yes, simply fresh bread and butter, nothing is better than that.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wreszcie znalazłam przepis na chleb pszenny idealny. Co prawda nie ma tak wspaniale wypieczonej skórki jak Twój ale to moja wina i konieczność zajęcia piekarnika przez kolejną potrawę a nie wina przepisu.
    Dziękuję za wspaniały przepis!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo dobry chleb. Zrobilam z maki orkiszowej. Skorka chrupiaca, srodek z malymi dziurkami. Upieklam 4 male chlebki i podalam w nich bialy barszcz.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tort - "tylko bez lukru plastycznego, mamo"

Jak co roku w kwietniu przyszło mi zmierzyć się z tortem urodzinowym dla jednej z dwóch księżniczek ;) W tym roku poprzeczka zawędrowała wysoko. Tak jak w tytule, miało być bez lukru plastycznego, bo "tego nie da się zjeść takie jest słodkie". Wskazówki w rodzaju "taki zwykły tort mamo" były bardzo, no ale to bardzo pomocne. Kiedy jeszcze ostatniego dnia, dosłownie za pięć dwunasta, dziecina zaczęła pękać, że może jednak "tak tylko trochę tego lukru, na samym środku, żeby można było zdjąć", pomyślałam sobie - nie może on być, tort ten, taki znów zwykły. Bo niby jak to, u mnie zwykły tort??? Że się dziecko nie zachwyci? nie będzie łał? Całe piątkowe popołudnie, nie mówiąc o pokaźnej części soboty, spędziłam buszując w internetowych otchłaniach. Głowę napakowałam koncepcjami. Zaczerpnęłam inspiracji. Później i tak zrobiłam mniej lub bardziej po swojemu. Tort klasyczny - zwykły ;) ale nieco udekorowany zachwyt był a przy okazji wypróbowałam kilka

Wyprawa w nieznane

  Urzekła nas kiedyś dziecięca historia, jedna z całego cyklu opowieści Wojciecha Widłaka o Wesołym Ryjku, małym prosiaczku, mającym całkiem ludzkie przygody. Zapytany przez rodziców o to, dokąd chce jechać na wycieczkę w znane czy w nieznane, dziarsko decyduje się na nieznane, po czym po dotarciu do celu płacze, bo przecież on chciał „w to nieznane co w zeszłym tygodniu". Kiedyś myślałam, że ludzie dzielą się na takich, którzy zawsze, z uporem maniaka spędzają swoje wolne dni na działce, letnisku, ośrodku wczasowym, tym samym od lat, oraz na tych, którzy nie skalali się podróżą dwa razy w to samo miejsce, którym szkoda czasu na szlifowanie przetartych szlaków. Tych pierwszych nie do końca rozumiałam,   bo jakoś z tyłu głowy miałam zapisane (swoją drogą kto mi to wmówił?), że szkoda czasu na powroty. Byłam i trochę nadal jestem mistrzynią wymyślania „zajawek", nowych pomysłów, planów, podróży, odkryć. Bardzo lubiłam zaaplikować sobie nutkę niepewności, element zasko

Dorsz pod chrupiącą kołderką.

Zauważyłam, że za mało u mnie ryb. Chociaż bardzo je lubię. Kiedy jestem w restauracji zazwyczaj się kończy na jakiejś rybie, ostatnio był to diabeł morski, i raczej nie żałuję wyboru. W domu jakoś zapominam o rybach jako obiadowej możliwości. Może to dlatego, że do sklepu z naprawdę świeżymi rybami nie mam  jakoś bardzo blisko. Może po prostu trzeba wypracować nowe przyzwyczajenie i wtedy częściej sięgnę po to co pływa. Bywa, że mnie nagle olśni, kiedy dzwoni M. i pyta "Jestem na bazarku, coś jeszcze byś chciała?" Tym razem usłyszał "Tak świeżego dorsza, jeżeli są duże". Były, dorodne, duże płaty. Nie chciałam ich tak po prostu usmażyć. Poza tym wolę zdecydowanie wersję -wszystko na raz do piekarnika, od wersji -stanie nad patelnią. Poszperałam w książkach, w poszukiwaniu czegoś prostego. Odkurzyłam dawno nie używaną "Dania z ryb i owoców morza". Kiedyś uwielbiałam ją przeglądać, tak po prostu. Jest tam obszerny rozdział na temat wstępnego przygo