Przejdź do głównej zawartości

Pod śniegiem...


Schowane pod śniegiem świerki,
zwykłe szyszki, z których mróz robi niezwykłe srebrne precjoza.



Otulone zimową kołdrą koraliki jarzębin.
I zbłąkany zimowy gość, który przysiadł tylko na chwilę, a może wcale go tam nie było.


Komentarze

  1. cudownie wyglądają! pięknie ozdobione:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne zdobienie!
    Pysznie to wygląda!

    OdpowiedzUsuń
  3. Lu, niesamowite! I te, i te z poprzednich wpisów... :) Podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kłaniam się nisko!
    Nigdzie nie widziałam tak pięknych ciastek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie zajebiste ;o o kur.. o ja pier..
    Nie no nie moge sie powstrzymać, jakie to jest ŚLICZNE,
    CUDOWNE, PIĘKNE <33 Już kilka notek zwiedziłam to co ty
    robisz jest meeeeegaaaaaaa! Nigdy w życiu nie widziałam
    czegoś takiego, chyba, że w sklepach, a ty to sama robisz >.<
    Omg, piękne! Zazdroszczę talentu!!! ♥♥♥
    OOOOOOOOOBSERWUJĘ i liczę na rewanż.
    Przynajmniej zajrzyj, może Ci się spodoba :3

    http://best-frieend.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie cieszy Twój zachwyt, naprawdę.
      Myślę sobie tylko, że jestem osobą nieco staroświecką i w związku z tym nie zachwycają mnie słowa za pomocą których go wyraziłaś.
      To tak na przyszłość, ale zaglądaj oczywiście.
      Serdecznie zapraszam.

      Usuń
  6. Lu,
    paczka doszła w nienaruszonym stanie.
    Ciasteczka jak w puchu przetrwały leżąc sobie wygodnie w tym pięknym pudełku.
    Serdecznie Ci dziękuję!
    Będę podziwiać,pokazywać innym i na pewno nie zjem.
    Nie ma mowy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę :)
      Ale jak byś chciała wiedzieć to one naprawdę są jadalne, można zaryzykować.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Witam, jestem pod wrażeniem Twoich umiejętności :)Czy mogłabyś podzielić się przepisem na lukier? Co zrobić aby był tak biały i zachowywał kształty?

    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lukier to szklanka cukru, jedno białko jajka i kilka kropli soku z cytryny. Trzeba to dokładnie utrzeć łyżką albo mikserem na niskich obrotach, żeby utrzeć, a nie ubić.
      Dla sceptyków surowych jajek substytut białka w proszku (2 łyżeczki proszku i 2 łyżki wody dają jedno białko)
      Konsystencja lukru i trzymanie kształtu to inna sprawa. Tu reguluje sie za pomoca dodawania małych ilości cukru lub wody, dosłownie po kropelce. Lukier do wyciskania wzorków powinien byc gęsty jak pasta.

      Usuń
  8. To są najpiękniejsze pierniczki, jakie kiedykolwiek w życiu widziałam! (te z poprzednich postów również)
    Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tort - "tylko bez lukru plastycznego, mamo"

Jak co roku w kwietniu przyszło mi zmierzyć się z tortem urodzinowym dla jednej z dwóch księżniczek ;) W tym roku poprzeczka zawędrowała wysoko. Tak jak w tytule, miało być bez lukru plastycznego, bo "tego nie da się zjeść takie jest słodkie". Wskazówki w rodzaju "taki zwykły tort mamo" były bardzo, no ale to bardzo pomocne. Kiedy jeszcze ostatniego dnia, dosłownie za pięć dwunasta, dziecina zaczęła pękać, że może jednak "tak tylko trochę tego lukru, na samym środku, żeby można było zdjąć", pomyślałam sobie - nie może on być, tort ten, taki znów zwykły. Bo niby jak to, u mnie zwykły tort??? Że się dziecko nie zachwyci? nie będzie łał? Całe piątkowe popołudnie, nie mówiąc o pokaźnej części soboty, spędziłam buszując w internetowych otchłaniach. Głowę napakowałam koncepcjami. Zaczerpnęłam inspiracji. Później i tak zrobiłam mniej lub bardziej po swojemu. Tort klasyczny - zwykły ;) ale nieco udekorowany zachwyt był a przy okazji wypróbowałam kilka

Wyprawa w nieznane

  Urzekła nas kiedyś dziecięca historia, jedna z całego cyklu opowieści Wojciecha Widłaka o Wesołym Ryjku, małym prosiaczku, mającym całkiem ludzkie przygody. Zapytany przez rodziców o to, dokąd chce jechać na wycieczkę w znane czy w nieznane, dziarsko decyduje się na nieznane, po czym po dotarciu do celu płacze, bo przecież on chciał „w to nieznane co w zeszłym tygodniu". Kiedyś myślałam, że ludzie dzielą się na takich, którzy zawsze, z uporem maniaka spędzają swoje wolne dni na działce, letnisku, ośrodku wczasowym, tym samym od lat, oraz na tych, którzy nie skalali się podróżą dwa razy w to samo miejsce, którym szkoda czasu na szlifowanie przetartych szlaków. Tych pierwszych nie do końca rozumiałam,   bo jakoś z tyłu głowy miałam zapisane (swoją drogą kto mi to wmówił?), że szkoda czasu na powroty. Byłam i trochę nadal jestem mistrzynią wymyślania „zajawek", nowych pomysłów, planów, podróży, odkryć. Bardzo lubiłam zaaplikować sobie nutkę niepewności, element zasko

Dorsz pod chrupiącą kołderką.

Zauważyłam, że za mało u mnie ryb. Chociaż bardzo je lubię. Kiedy jestem w restauracji zazwyczaj się kończy na jakiejś rybie, ostatnio był to diabeł morski, i raczej nie żałuję wyboru. W domu jakoś zapominam o rybach jako obiadowej możliwości. Może to dlatego, że do sklepu z naprawdę świeżymi rybami nie mam  jakoś bardzo blisko. Może po prostu trzeba wypracować nowe przyzwyczajenie i wtedy częściej sięgnę po to co pływa. Bywa, że mnie nagle olśni, kiedy dzwoni M. i pyta "Jestem na bazarku, coś jeszcze byś chciała?" Tym razem usłyszał "Tak świeżego dorsza, jeżeli są duże". Były, dorodne, duże płaty. Nie chciałam ich tak po prostu usmażyć. Poza tym wolę zdecydowanie wersję -wszystko na raz do piekarnika, od wersji -stanie nad patelnią. Poszperałam w książkach, w poszukiwaniu czegoś prostego. Odkurzyłam dawno nie używaną "Dania z ryb i owoców morza". Kiedyś uwielbiałam ją przeglądać, tak po prostu. Jest tam obszerny rozdział na temat wstępnego przygo