Dni mijają niepostrzeżenie. Chociaż nie, raczej mkną jak błyskawica. Zimowe infekcje czają się za każdą zaspą, niemal nie dają odetchnąć. Piętrzą się codzienne sprawy do załatwienia, przedmioty do ogarnięcia. Daję się porwać strumieniowi ... trzeba... muszę... powinnam jeszcze... to i tamto, a i jeszcze o tym miałam dzisiaj pamiętać.
Czasami więc na przekór temu co nie załatwione po prostu odpuszczam. Zwalniam, siadam z mężem wieczorem przy stole, otwieram pyszne wino. Cieszę się chwilą spędzoną wspólnie. Przygotowuję coś małego, coś tylko dla nas, co nie musi (jaka ulga) smakować śpiącym nieopodal nielatom ;)
Krewetki czosnkowe w białym winie
2 porcje, raczej do smakowania niż do najedzenia się
1 opakowanie dużych krewetek (ja miałam gotowane bez skorupek)
Czasami więc na przekór temu co nie załatwione po prostu odpuszczam. Zwalniam, siadam z mężem wieczorem przy stole, otwieram pyszne wino. Cieszę się chwilą spędzoną wspólnie. Przygotowuję coś małego, coś tylko dla nas, co nie musi (jaka ulga) smakować śpiącym nieopodal nielatom ;)
Krewetki czosnkowe w białym winie
2 porcje, raczej do smakowania niż do najedzenia się
1 opakowanie dużych krewetek (ja miałam gotowane bez skorupek)
2 łyżki dobrej oliwy z oliwek
3 łyżki masła
szczypta ostrej papryki w proszku
szczypta ostrej papryki w proszku
szczypta słodkiej papryki w proszku
4 duże lub 6 małych ząbków czosnku
ok. 1/4 szklanki (taki chlust) wytrawnego białego wina
2 łyżki posiekanej zielonej pietruszki (opcjonalnie, z chęcią bym dodała ale mój mąż nie znosi)
sól i pieprz
sok z cytryny (koniecznie, dla mnie niezbędny)
ok. 1/4 szklanki (taki chlust) wytrawnego białego wina
2 łyżki posiekanej zielonej pietruszki (opcjonalnie, z chęcią bym dodała ale mój mąż nie znosi)
sól i pieprz
sok z cytryny (koniecznie, dla mnie niezbędny)
Krewetki wyjąć z opakowania na sitko. Przelać wrzątkiem, żeby się wstępnie rozmroziły. Odsączyć. Posolić.
Na patelni rozgrzać oliwę i masło, wrzucić posiekany drobno czosnek, paprykę i smażyć chwilę. Dodać krewetki, smażyć do zrumienienia z jednej i drugiej strony. Dolać wino i poczekać, aż trochę odparuje, a smaki się przenikną. To jest dobry moment na dodanie pietruszki, zdąży zmięknąć, a nie straci koloru.
Krewetki wyłożyć do miseczek, polać sosem z patelni.
Podawać z białym pieczywem i koniecznie cząstkami cytryny.
I koniecznie zostawcie coś dla mnie! :)
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj piłam Sherry... niestety sama.
Ale to się w weekend zmieni :)
O matulu... Przełykam ślinkę głośno. :) K O C H A M ! i mogłabym co wieczór choćby, gdyby tylko szanowny małżonek lubił tak bardzo jak ja... Ach...
OdpowiedzUsuńPolko, Sherry dobra jest oj dobra :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, na szczęście mój mąż uwielbia owoce morza nawet bardziej niż ja :)
Masz racje Lu, czasami naprawde warto zwolnic i zamiast zalatwic kolejna Bardzo Wazna Sprawe - usiasc z bliska osoba i nacieszyc sie chwila. Tak po prostu :)
OdpowiedzUsuńKrewetki z pewnoscia pyszne :)
Pozdrawiam serdecznie!
Oj warto, warto zwolnić. Życie zbyt szybko się toczy, można przegapić coś istotnego w tym codziennym pędzie.
OdpowiedzUsuńWiesz Lu tak sobie tu wróciłam i zgadzam się z Tobą. Za szybko te dni mijają. Zbyt szybko...
OdpowiedzUsuńI nawet jak się człowiek stara to i tak nie da rady zrobić wszystkiego co by się chciało co nie?
Buziaki :*
Polko, nie da rady za nic, choćby nie wiem jak się spinać. Potem frustracje i takie tam... Lepiej czasem sobie odpuścić, powąchać kwiatki, zapatrzeć się na piękny zachód słońca, usłyszeć skrzypienie śniegu pod stopami (w innej porze roku kumkanie żab czy co tam jeszcze;), ale do tego się dorasta, z czasem :)
OdpowiedzUsuńWitaj Lu:)
OdpowiedzUsuńMasz rację, że warto jest się od czasu do czasu zatrzymać
i po prostu "Być tu i teraz", tym bardziej, kiedy blisko
jest ukochana osoba i dobry posiłek na stole...
Dziękuję Ci za Twoje odwiedziny u mnie.
Powiedz mi jeszcze, proszę, jak noszą Ci się kolczyki,
jestem bardzo ciekawa?
Pozdrawiam ciepło:)