Przejdź do głównej zawartości

Kurczak pod kołderką :)

Poczułam się świątecznie.
Tak znienacka dość.
Zagłębiłam się w studiowanie receptur, próbowanie przepisów.
Cała kuchnia zaanektowana na przedświąteczne eksperymenty.
Baby, kajmak, orzechy, czekolada.
O efektach moich poczynań doniosę już niebawem, bez obaw ;)

Jednak niedziela to niedziela. Mam potrzebę zrobienia czegoś innego niż codziennie.
Proste i efektowne.
Niedzielny comfort food.
Najważniejsze, że szybkie. Idealne do wpasowania między rozpuszczaniem na parze czekolady, a kolejnym składaniem drożdżowego ciasta.
Pomysł zaczerpnięty z książki Nigelli Lawson "Nigella ekspresowo"
Z moimi zmianami bo jak zwykle nie mogłam się powstrzymać :)

Kurczak zapiekany pod czapeczką z ciasta francuskiego

500 - 600g mięsa z udek kurczaka
2 łyżki mąki
2 plastry wędzonego boczku (gr. ok 4 mm)
4 ząbki czosnku
8 -10 małych pieczarek
3 czubate łyżki mrożonego groszku
100 ml słodkiej śmietanki kremówki
łyżka oleju
pieprz
sól
mrożone ciasto francuskie

Na patelni rozgrzać olej. Dodać pokrojony w słupki boczek, podsmażyć na rumiano.
Dodać pokrojone w dużą kostkę, obtoczone w mące mięso. Smażyć dalej, mieszając, aż się zazłoci. Dodać posiekany czosnek. Wrzucić pokrojone w cząstki pieczarki, przysmażyć cały czas mieszając. Zalać całość wrzącą wodą (tak, aby się pokryły. Mieszając, doprowadzić do wrzenia. Wsypać mrożony groszek, dolać śmietankę, doprawić pieprzem i solą. Dusić jeszcze chwilę do połączenia smaków.
Sos się zagęści od mąki i śmietanki. Powinien mieć kremową konsystencję.

Przygotować 4 - 5 ramekinów o średnicy 10cm. Z mrożonego ciasta francuskiego wykroić paski o szerokości 1 cm i długości równej obwodowi miseczek. Okleić nimi dookoła brzegi miseczek, tworząc rant z ciasta. . Dodatkowo przygotować wieczka o średnicy o 1 cm większej od średnicy naczynek.
Remekiny napełnić gorącym nadzieniem, zakleić wieczkami z ciasta, mocno dociskając krawędzie krążków do rantów z ciasta..

Zapiekać w piekarniku nagrzanym do 220 st., aż do czasu wybrzuszenia się kopułek z ciasta i ich zrumienienia.

Smacznego.

Komentarze

  1. Pyszne i piękne!
    Zdjęcia smakowite.Na pewno wypróbuję.
    POzdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lu, ależ to cudne! Mniam! I znów tak pięknie patrzysz na świat ;))
    kaz

    OdpowiedzUsuń
  3. Kaziku dziękuję bardzo, miałabym potrzebę napisania do Ciebie emalia ale jak to zrobić, no jak?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tort - "tylko bez lukru plastycznego, mamo"

Jak co roku w kwietniu przyszło mi zmierzyć się z tortem urodzinowym dla jednej z dwóch księżniczek ;) W tym roku poprzeczka zawędrowała wysoko. Tak jak w tytule, miało być bez lukru plastycznego, bo "tego nie da się zjeść takie jest słodkie". Wskazówki w rodzaju "taki zwykły tort mamo" były bardzo, no ale to bardzo pomocne. Kiedy jeszcze ostatniego dnia, dosłownie za pięć dwunasta, dziecina zaczęła pękać, że może jednak "tak tylko trochę tego lukru, na samym środku, żeby można było zdjąć", pomyślałam sobie - nie może on być, tort ten, taki znów zwykły. Bo niby jak to, u mnie zwykły tort??? Że się dziecko nie zachwyci? nie będzie łał? Całe piątkowe popołudnie, nie mówiąc o pokaźnej części soboty, spędziłam buszując w internetowych otchłaniach. Głowę napakowałam koncepcjami. Zaczerpnęłam inspiracji. Później i tak zrobiłam mniej lub bardziej po swojemu. Tort klasyczny - zwykły ;) ale nieco udekorowany zachwyt był a przy okazji wypróbowałam kilka

Wyprawa w nieznane

  Urzekła nas kiedyś dziecięca historia, jedna z całego cyklu opowieści Wojciecha Widłaka o Wesołym Ryjku, małym prosiaczku, mającym całkiem ludzkie przygody. Zapytany przez rodziców o to, dokąd chce jechać na wycieczkę w znane czy w nieznane, dziarsko decyduje się na nieznane, po czym po dotarciu do celu płacze, bo przecież on chciał „w to nieznane co w zeszłym tygodniu". Kiedyś myślałam, że ludzie dzielą się na takich, którzy zawsze, z uporem maniaka spędzają swoje wolne dni na działce, letnisku, ośrodku wczasowym, tym samym od lat, oraz na tych, którzy nie skalali się podróżą dwa razy w to samo miejsce, którym szkoda czasu na szlifowanie przetartych szlaków. Tych pierwszych nie do końca rozumiałam,   bo jakoś z tyłu głowy miałam zapisane (swoją drogą kto mi to wmówił?), że szkoda czasu na powroty. Byłam i trochę nadal jestem mistrzynią wymyślania „zajawek", nowych pomysłów, planów, podróży, odkryć. Bardzo lubiłam zaaplikować sobie nutkę niepewności, element zasko

Dorsz pod chrupiącą kołderką.

Zauważyłam, że za mało u mnie ryb. Chociaż bardzo je lubię. Kiedy jestem w restauracji zazwyczaj się kończy na jakiejś rybie, ostatnio był to diabeł morski, i raczej nie żałuję wyboru. W domu jakoś zapominam o rybach jako obiadowej możliwości. Może to dlatego, że do sklepu z naprawdę świeżymi rybami nie mam  jakoś bardzo blisko. Może po prostu trzeba wypracować nowe przyzwyczajenie i wtedy częściej sięgnę po to co pływa. Bywa, że mnie nagle olśni, kiedy dzwoni M. i pyta "Jestem na bazarku, coś jeszcze byś chciała?" Tym razem usłyszał "Tak świeżego dorsza, jeżeli są duże". Były, dorodne, duże płaty. Nie chciałam ich tak po prostu usmażyć. Poza tym wolę zdecydowanie wersję -wszystko na raz do piekarnika, od wersji -stanie nad patelnią. Poszperałam w książkach, w poszukiwaniu czegoś prostego. Odkurzyłam dawno nie używaną "Dania z ryb i owoców morza". Kiedyś uwielbiałam ją przeglądać, tak po prostu. Jest tam obszerny rozdział na temat wstępnego przygo