Dawno temu, kiedy mroźne dni wyostrzały krajobraz, ogród spał, otulony skrzącą się gładką powierzchnią białego puchu.
Cały świat zdawał się zwalniać swój szalony pęd.
Można było ze spokojem zasiąść w pobliżu wesoło migoczącego pomarańczowym światłem kominka, dziergając koronki.
Tylko dzieci, którym nigdy jakoś zima nie straszna, nie bacząc na malinowe policzki i szczypiące nosy, z zapamiętaniem toczyły po podwórzu śnieżne kule.
Później, grzejąc zziębnięte palce przy kubku kakao, wesoło machały przez szybę do odpowiadającego im węgielkowym uśmiechem strażnika zimowego ogrodu.
Nastały takie dni, kiedy nie jest mi dane nacieszyć się dniem, chyba, że przez okno w pracy.
Robienie zdjęć odłożyłam więc aż do dzisiaj.
Lepsze nawet takie szare, ale jednak dzienne światło od wyżółcającej wszystko żarówki.
Lepsze nawet takie szare, ale jednak dzienne światło od wyżółcającej wszystko żarówki.
Jutro zapraszam na dalszy ciąg piernikowej odysei 2012 ;)
Szczęka mie opadła...Dzieła sztuki, a te z bałwankami to już w ogóle moje najsambardziej ulubione!
OdpowiedzUsuńRany julek ale piękne!! Chciałabym umieć chociaż tak w 1/4... :)
OdpowiedzUsuńCudne, naprawdę prawdziwe dzieła sztuki :)
ło mateczko kochana , jakie piękne ,ach
OdpowiedzUsuńWspaniałe! Piękne! Cudowne! :)
OdpowiedzUsuńgenialne! przepiękne wzory:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo.
OdpowiedzUsuńJest mi niesamowicie miło kiedy goście zostawiają tutaj ślad swojej bytności:)))
ojej, jakie śliczne!
OdpowiedzUsuńMalui, masz talent :) Gratuluje realizacji i pomysłów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Markos