W powietrzu wiszą zmiany.
Choćby nie wiem jak zima chciała dać do zrozumienia, że świetnie się trzyma
(wiem co mówię, za oknem właśnie sypie gęsty, mokry śnieg).
Mój organizm też sam domaga się zmian.
Dieta - brzmi strasznie.
Powiedzmy więc że jest to program przedwiosennego "wietrzenia magazynu" ;)
Szukam dobrych stron odchudzania.
Poza oczywistymi - zdrowie i wygląd.
Lepsze samopoczucie? Też, oczywiście, że też.
To są jednak korzyści oczekiwane, majaczą gdzieś tam na końcu ścieżki.
Ścieżki wyboistej i najeżonej pokusami. I wcale nie chodzi mi o ciasta, ani inne słodkości.
Weźmy np pomidorówkę mojej mamy. Ciężko się oprzeć, zapewniam Was :)
Postanowiłam więc urozmaicać sobie jak tylko mogę to co jem. Jeżeli ograniczyłam ilość niech zatem odbije się to na jakości.
Dłużej przygotowuję posiłki. Zawierają więcej przypraw, więcej warzyw wymagających siekania, szatkowania, lub innej obróbki. Cieszę się tym wszystkim bardzo. Układam na talerzu kompozycje miłe dla oka.
Zauważyłam, że bardziej świadomie jem (a bardziej brutalnie - nie pochłaniam w biegu).
W myśl zasady, że skoro mało, to chociaż celebrując ;)
Bohaterem dzisiejszego śniadania było jajko. Odchudzone, bo w samej koszulce ;)))
Do tej pory wydawało mi się takie jakieś nie do zrobienia. Dodatkowo ktoś mnie kiedyś uraczył jajkami, przygotowanymi w zbyt kwaśnej wodzie. Całe białko przesiąknięte było octem, brrr... do tej pory pamiętam ten smak.
Moje dzisiejsze jajko było w sam raz, wcale ale to wcale nie kwaśne, no chyba, że od tych kilku kropel cytryny, którymi potraktowałam roszponkę.
Jajko w koszulce
na roszponce z serem i suszonymi pomidorami
na roszponce z serem i suszonymi pomidorami
1 jajko stuprocentowo wiejskie, nie żadne tam stemplowane
ser Le Brin - tylko kawałeczek
roszponka
kilka listków bazylii
pieprz
sól
kilka kropli soku z cytryny
W małym garnku zagotować wodę z dodatkiem octu winnego. Ilość należy dobrać na oko. Ja byłam z początku zbyt ostrożna, dałam za mało i pierwsze jajko nie do końca mi się udało.
Jajko wybić na spodeczek i z niego zsunąć powoli do lekko tylko bąbelkującej wody.
Gotować, aż białko się zetnie.
W tym czasie na talerzu zaaranżować pozostałe składniki z wyjątkiem przypraw, skropić roszponkę sokiem z cytryny.
Łyżką cedzakową przełożyć jajko na sałatkę.
Posypać pieprzem i solą, można polać odrobiną oliwy z suszonych pomidorów.
Smacznego :)
Ojej! To żółtko lejące to coś dla mnie! :)
OdpowiedzUsuńLu, wszystko co znalazło się na Twoim talerzu - to jakby dla mnie przygotowane. :) Same pyszne smaki! :) A roszponkę wprost wielbię. Nie ma tygodnia bez roszponki! :)
Małgosiu u mnie ostatnio jakoś tak się złożyło, że nie ma dnia bez roszponki :)
OdpowiedzUsuńCieszę się że to też Twoje smaki
Miłego wieczoru.
Ja też dołączam do klubu roszponkowego!
OdpowiedzUsuńJajka w koszulkach to moje smaki.Ale Le Brin to sporo kalorii ma....
Pozdrawiam przedwiosennie!
Ja także muszę jakąś dietę uskutecznić, bo pociążowe kilogramy siedzą i nie chcą pójść..Ale masz rację świętą - dieta to brzmi strasznie. Ale za to jajko w koszulce wygląda bosko! I tak też smakuje! :)
OdpowiedzUsuńWitaj Lu. Już od dawna śledzę Twój blog. Właściwie nie znoszę gotować, a kuchnia to dla mnie powierzchnia "zmarnowana" w domu. Ale z niecierpliwością czekam na każdy Twój wpis. Prawie codziennie sprawdzam co tam W Twojej kuchni nowego. Właściwie Twoje kulinarne zapiski czytam jak powieść w odcinkach. A może kiedyś odważę się coś zrobić???
OdpowiedzUsuńLu jeśli tak wygląda dieta to ja przechodzę na nią od zaraz :D
OdpowiedzUsuńDota, witaj, tajemniczo to wszystko zabrzmiało :)))
OdpowiedzUsuńCieszę się , że podoba Ci się mój blog i odnajdujesz w nim coś dla siebie. Zachęcam do spróbowania swoich sił w kuchni, to wciąga, możesz mi wierzyć.
Poleczko, zapraszam po więcej takich małych dań. Kto powiedział, że dieta ma być smutna i ponura?