Dziś rano wyjęłam z pieca rumiane, pachnące wanilią bułeczki. Specjalnie żeby je upiec pierwszy raz zakupiłam prawdziwą włoską semolinę. Piękna jest, taka słonecznie żółta. W dotyku sypka, pod palcami bardziej "piaszczysta" niż zwykła mąka. Wiedziałam, że ciasto drożdżowe na niej będzie też zupełnie inne.
Zabrałam się do wyrabiania już wczoraj wieczorem, bo w planach miałam nocne wyrastanie w lodówce. Pierwszym zaskoczeniem było to, że ciasto w ogóle się nie kleiło do rąk. Było jednak o wiele bardziej "kruche" o ile takim mianem można określić drożdżowe ciasto. Mocno wyrosło, mimo, że z podanych proporcji wyszło dość zwarte. Uformowałam 16 małych kulek z ciasta, naciągając i składając ciasto wielokrotnie do środka. Rosło sobie przez noc spokojnie, rano ogrzałam, pozwoliłam jeszcze trochę podrosnąć i upiekłam. Bułeczki wyszły dość zwarte, z małymi równymi dziurkami. Doskonałe świeże, wieczorem to już nie było to samo. Taki jest jednak los większości drożdżówek.
Brioche na semolinie
Wyrobic ciasto az bedzie gladkie i elastyczne (nie mam maszynki więc zrobiłam toręcznie). Zostawić do wyrosniecia przez mniej wiecej godzine (u mnie rosło dwie). Ciasto musi powiekszyc objętośc. Odgazować, podzielić na 8 czesci (u mnie to było 16) i zrobić kulki, Ułożyć je w tortownicy wysmarowanej masłem. Zostawić do wyrośnięcia (u mnie na całą noc w lodówce), posmarować mlekiem i posypać grubym cukrem (ja posmarowałam żółtkiem i posypałam demerarą). Piec 45 minut, wkladajac do zimnego piekarnika albo do nagrzanego na 180° wtedy piec mniej wiecej 25 mn. Ja włożyłam do zimnego piekarnika.
Zabrałam się do wyrabiania już wczoraj wieczorem, bo w planach miałam nocne wyrastanie w lodówce. Pierwszym zaskoczeniem było to, że ciasto w ogóle się nie kleiło do rąk. Było jednak o wiele bardziej "kruche" o ile takim mianem można określić drożdżowe ciasto. Mocno wyrosło, mimo, że z podanych proporcji wyszło dość zwarte. Uformowałam 16 małych kulek z ciasta, naciągając i składając ciasto wielokrotnie do środka. Rosło sobie przez noc spokojnie, rano ogrzałam, pozwoliłam jeszcze trochę podrosnąć i upiekłam. Bułeczki wyszły dość zwarte, z małymi równymi dziurkami. Doskonałe świeże, wieczorem to już nie było to samo. Taki jest jednak los większości drożdżówek.
Brioche na semolinie
moje zmiany dodałam w nawiasach
- 600 g mąki z pszenicy twardej durum czyli w Polsce będzie to miałka semolina
- ciut soli (nie dodałam)
- 60 g cukru (ja dałam 75 g)
- 250 g mleka
- wanilia,np extrat (dałam ziarenka z jednej laski, mleko też z nią podgrzewałam)
- 80 g margaryny (ja użyłam masla)
- 1 jajko
- 20 g swiezych drozdzy
- cukier gruby do posypania (nie miałam, użyłam trzcinowego)
Wyrobic ciasto az bedzie gladkie i elastyczne (nie mam maszynki więc zrobiłam toręcznie). Zostawić do wyrosniecia przez mniej wiecej godzine (u mnie rosło dwie). Ciasto musi powiekszyc objętośc. Odgazować, podzielić na 8 czesci (u mnie to było 16) i zrobić kulki, Ułożyć je w tortownicy wysmarowanej masłem. Zostawić do wyrośnięcia (u mnie na całą noc w lodówce), posmarować mlekiem i posypać grubym cukrem (ja posmarowałam żółtkiem i posypałam demerarą). Piec 45 minut, wkladajac do zimnego piekarnika albo do nagrzanego na 180° wtedy piec mniej wiecej 25 mn. Ja włożyłam do zimnego piekarnika.
Polecam z masłem i dżemem, choć moja córka jadła owszem z masłem ale i z szynką :)))
Lu , super pomysł z tym nocnym rośnięciem ,zaraz go wykorzystam
OdpowiedzUsuńA brioszki piękne i niezwykle apetyczne
Cieszę się, że mój pomysł się przydał :)
OdpowiedzUsuńU mnie się sprawdza, bo tylko wieczorem mam czas na wyrabianie a rano zostaje tylko pieczenie, a i zdjęcia można zrobić w świetle dziennym :)
No wlasnie, dlatego tak rzadko u nas goszcza drozdzowe wypieki, bo nigdy nie udaje nam sie ich spalaszowac, a na drugi dzien to juz nie to samo.
OdpowiedzUsuńTwoje wygladaja slicznie, sa pieknie rumiane!
Chetnie wymienie sie na kawalek keksa ;)
Pozdrawiam! I milego dnia zycze :)
bardzo ladne sa ! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuje i pozdrawiam również :)
OdpowiedzUsuńA wiesz,że ja tez bym sobie zjadła z szynką taką bułeczkę :) Lubię takie połączenia - słodkawa bułka i słona góra.
OdpowiedzUsuńNo mojej córce weszło to w krew, teraz codziennie chce "bułkę, którą upiekłaś mamusiu, z szynką" :)))
OdpowiedzUsuń