Przejdź do głównej zawartości

Kurczak w sosie cytrynowo - bazyliowym

Kiedyś, kiedyś, dawno temu jadłam w pewnej knajpce pewnego kurczaka. Był pyszny. Właściwie najpyszniejszy był sam sos do niego. Moje zmysły wytropiły tam nutę cytrynową, z bazylią było łatwiej, dała się zauważyć gołym okiem. Tyle udało mi się zapamiętać. Wyszłam z mocnym postanowieniem, że odtworzę ten smak.
Dzisiaj stanęłam przy kuchni, uruchomiłam wyobraźnię i się zaczęło :)))

 Kurczak w sosie cytrynowym z bazylią



Składniki do przygotowania mięsa:

1 podwójna pierś z kurczaka
1/2 cytryny
sól
pieprz
1/2 szklanki mleka
2 łyżki oleju do smażenia

Składniki sosu:

łyżka masła
sok z 2 cytryn
skórka otarta z 1 cytryny
300 ml śmietanki słodkiej 30 lub 36%
1/2 łyżeczki cukru
1 łyżka utartego parmezanu
2 łyżki posiekanej świeżej bazylii
sól
pieprz

Każda połówkę piersi przekroić wzdłuż, tak, żeby otrzymać po dwa cieńsze kotlety (w sumie cztery). Każdy kotlet rozbić delikatnie ręką, posolić, posypać pieprzem, skropić sokiem z cytryny. Ułożyć w misce, polewając mlekiem, odstawić na ok. 1/2 godziny. W tym czasie na patelni roztopić masło, dodać skórkę z cytryny, sok z cytryny, cukier, chwilę poddusić. Zalać śmietanką i pogotować, aż sos zgęstnieje (według indywidualnych potrzeb :)). Doprawić łyżką parmezanu, solą i pieprzem. Zestawić z palnika i dodać do gorącego posiekaną bazylię, wymieszać.
Kurczaka wyjąć z marynaty, osuszyć papierowym ręcznikiem. Smażyć na rozgrzanym oleju z obu stron, aż do zrumienienia, ale nie za długo. Ma być w środku ścięty ale soczysty.

Moim zdaniem najlepiej mu w parze z makaronem :)))

Dodam tylko, że udało się. Odtworzyłam to co sobie zapamiętałam. Cudowny, cytrynowy sos i kruche soczyste mięso. Polecam gorąco takie połączenie.

Zdjęcia, ech... kiepskie, jak zwykle kiedy na plecach czuję oddech czekającej na obiad rodziny ;)))


Przyłączyłam się tym przepisem do Cytrusowego weekendu, organizowanego przez Tatter.

Komentarze

  1. Czuję, że bardzo by mi to smakowało :) Kocham bazylię i bazyliowo-cytrynowe smaki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyszło pyszne polecam.
    Dziękuję też za odwiedziny :)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tort - "tylko bez lukru plastycznego, mamo"

Jak co roku w kwietniu przyszło mi zmierzyć się z tortem urodzinowym dla jednej z dwóch księżniczek ;) W tym roku poprzeczka zawędrowała wysoko. Tak jak w tytule, miało być bez lukru plastycznego, bo "tego nie da się zjeść takie jest słodkie". Wskazówki w rodzaju "taki zwykły tort mamo" były bardzo, no ale to bardzo pomocne. Kiedy jeszcze ostatniego dnia, dosłownie za pięć dwunasta, dziecina zaczęła pękać, że może jednak "tak tylko trochę tego lukru, na samym środku, żeby można było zdjąć", pomyślałam sobie - nie może on być, tort ten, taki znów zwykły. Bo niby jak to, u mnie zwykły tort??? Że się dziecko nie zachwyci? nie będzie łał? Całe piątkowe popołudnie, nie mówiąc o pokaźnej części soboty, spędziłam buszując w internetowych otchłaniach. Głowę napakowałam koncepcjami. Zaczerpnęłam inspiracji. Później i tak zrobiłam mniej lub bardziej po swojemu. Tort klasyczny - zwykły ;) ale nieco udekorowany zachwyt był a przy okazji wypróbowałam kilka ...

Mille feuille, po grecku.

Szaleństwa ciąg dalszy. Świeże truskawki wpisały się już na stałe w krajobraz mojej kuchni. Po prostu czekają sobie na blacie. Umyte, na sitku. I uśmiechają się. Wystarczy sięgnąć, co też czynię za każdym razem, kiedy znajdę się w okolicy. Jednocześnie systematycznie nachodzi mnie chętka, żeby coś z nimi zrobić. Biszkopt z truskawkami i galaretką, truskawki z jogurtem greckim, omlet z truskawkami... Nieubłaganie nadchodzi też czas drożdżowego ciasta z truskawkami   :). Na razie jednak rzuciłam mężowi w przelocie: A może tak mille feuille? I od tej chwili nie było odwrotu. Bo to jest taki NASZ deser. Oryginał dostępny w warszawskiej restauracji Santorini. Chrupiące płaty ciasta filo i leciutki krem z mascarpone, do tego oczywiście truskawki. Moja wersja to trochę taka pogoń za niedoścignionym. To ciastko towarzyszyło bardzo przyjemnym chwilom w moim życiu. Utrwaliło się w pamięci jako ideał. Można co najwyżej do niego dążyć. Dokładnie tak samo jest ze wspomnien...

Tort urodzinowy przysypany piaskiem ;)

Dziś będzie o tortach. Nie robię ich zbyt często, chociaż bardzo lubię. Najpierw było to raz, teraz dwa razy do roku. Żaden nie jest podobny do poprzedniego. Jakoś tak wyszło, że za każdym razem podejmuję kolejne wyzwania. Całymi tygodniami chodzę i obmyślam koncepcje. Czasem coś podpatrzę, czasem wpadnę na coś zupełnie sama. Ciekawe, kiedy skończą mi się pomysły ;) Tym razem piaskownica. Miało być prosto i łatwo. Do pewnego stopnia było. Chociaż mimo wszystko znów zagrzebałam się w przygotowaniach po uszy. Bo niby to tylko prostokątna forma i kilka detali, ale jednak. Wszystkie kremy, masy, przekładanie. Kilka niespodzianek po drodze, a jakże. Na przykład na czym ja ten tort położę, jak już go będę składać w całość. Jako, że mam tylko okrągłe patery, stanęło na szkle od antyramy, akurat w pasującym formacie :))) Najważniejsze i tak było to, że tort wywołał uśmiech, szczególnie na małych buziach. A i starszych już przyzwyczaiłam do tego, że ja to "zawsze coś wymyślę...