Przejdź do głównej zawartości

Jesienne smaki

Za oknem szaro, zimno i mokro.
Na szybach firanka z kropli deszczu.
Szybko zapadający zmrok zaciera i tak już przyblakłe jesienne kolory.
Coraz częściej docieram do domu ze zmarzniętymi końcówkami.
W takie dni najlepiej by było zwinąć się w kłębek pod kocem, poczytać, powygrzewać się w ciepłym świetle lampy. Zaparzyć kubek ulubionej herbaty.
To tyle jeśli chodzi o marzenia ;)))))))
Z reguły jednak popołudniowy grafik wypełniony jest po brzegi. Żelazny punkt pierwszy to przygotowanie obiadu dla całej gromadki.
Może więc właśnie obiadem dodać sobie energii, doładować baterie na resztę dnia.Wyjść naprzeciw naturalnemu dążeniu organizmu do zgromadzenia zimowych zapasów.

W jesienny klimat doskonale wpisuje się kuchnia prosta, oparta na rodzimych składnikach, za to sycąca i konkretna. Wyciągam ziemniaki, cebulę, śmietanę. Powstaje całkowite przeciwieństwo letniej eterycznej sałatki, czyli...


Energetyczna zapiekanka ziemniaczana



1-11/2 kg ziemniaków
kawałek gotowanego boczku (wedle uznania)
1 duża cebula
200 ml słodkiej śmietany kremówki 30%
100 ml mleka
1 duże jajko
200 g mozzarelli lub innego sera do starcia
masło do smażenia



Ziemniaki pokroić w talarki, obgotować w wodzie przez ok 5 min. Odsączyć.
Cebulę pokroić w ćwierćplasterki, podsmażyć na maśle, pod koniec dodać pokrojony w słupki boczek, wymieszać.
W misce rozkłócić jajko z mlekiem i śmietaną.
Naczynie żaroodporne wysmarować masłem.
Ułożyć płasko połowę ziemniaków, na to boczek z cebulą, połowę sera. Przykryć drugą połową ziemniaków.
Zalać mieszanką mleczno-jajeczną.
Wierzch posypać pozostałą częścią sera.
Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Piec ok. godziny, najpierw przykryte, a przez ostatnie 10 min odkryte dla zrumienienia sera.
Piękny zapach, błogi smak, w sam raz na jesienne smutki.



Wyrośnięty zaczyn chlebowy czeka w lodówce na mój powrót z pracy :)))

Komentarze

  1. Uwielbiam takie zapiekanki! I takie energetyczne, rozgrzewajace jesienne dania :)

    U nas dzis bylo wyjatkowo przyjemnie, nawet znow ubralam cienka kurtke. To jest jedyny aspekt ocieplenia klimatycznego ktory mi nie przeszkadza ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, wczoraj nawet słońce o sobie przypomniało na dłużej. Dzisiaj znów pogoda kanapowa, nic tylko siedzieć w domu i upiec coś fajnego :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tort - "tylko bez lukru plastycznego, mamo"

Jak co roku w kwietniu przyszło mi zmierzyć się z tortem urodzinowym dla jednej z dwóch księżniczek ;) W tym roku poprzeczka zawędrowała wysoko. Tak jak w tytule, miało być bez lukru plastycznego, bo "tego nie da się zjeść takie jest słodkie". Wskazówki w rodzaju "taki zwykły tort mamo" były bardzo, no ale to bardzo pomocne. Kiedy jeszcze ostatniego dnia, dosłownie za pięć dwunasta, dziecina zaczęła pękać, że może jednak "tak tylko trochę tego lukru, na samym środku, żeby można było zdjąć", pomyślałam sobie - nie może on być, tort ten, taki znów zwykły. Bo niby jak to, u mnie zwykły tort??? Że się dziecko nie zachwyci? nie będzie łał? Całe piątkowe popołudnie, nie mówiąc o pokaźnej części soboty, spędziłam buszując w internetowych otchłaniach. Głowę napakowałam koncepcjami. Zaczerpnęłam inspiracji. Później i tak zrobiłam mniej lub bardziej po swojemu. Tort klasyczny - zwykły ;) ale nieco udekorowany zachwyt był a przy okazji wypróbowałam kilka

Wyprawa w nieznane

  Urzekła nas kiedyś dziecięca historia, jedna z całego cyklu opowieści Wojciecha Widłaka o Wesołym Ryjku, małym prosiaczku, mającym całkiem ludzkie przygody. Zapytany przez rodziców o to, dokąd chce jechać na wycieczkę w znane czy w nieznane, dziarsko decyduje się na nieznane, po czym po dotarciu do celu płacze, bo przecież on chciał „w to nieznane co w zeszłym tygodniu". Kiedyś myślałam, że ludzie dzielą się na takich, którzy zawsze, z uporem maniaka spędzają swoje wolne dni na działce, letnisku, ośrodku wczasowym, tym samym od lat, oraz na tych, którzy nie skalali się podróżą dwa razy w to samo miejsce, którym szkoda czasu na szlifowanie przetartych szlaków. Tych pierwszych nie do końca rozumiałam,   bo jakoś z tyłu głowy miałam zapisane (swoją drogą kto mi to wmówił?), że szkoda czasu na powroty. Byłam i trochę nadal jestem mistrzynią wymyślania „zajawek", nowych pomysłów, planów, podróży, odkryć. Bardzo lubiłam zaaplikować sobie nutkę niepewności, element zasko

Dorsz pod chrupiącą kołderką.

Zauważyłam, że za mało u mnie ryb. Chociaż bardzo je lubię. Kiedy jestem w restauracji zazwyczaj się kończy na jakiejś rybie, ostatnio był to diabeł morski, i raczej nie żałuję wyboru. W domu jakoś zapominam o rybach jako obiadowej możliwości. Może to dlatego, że do sklepu z naprawdę świeżymi rybami nie mam  jakoś bardzo blisko. Może po prostu trzeba wypracować nowe przyzwyczajenie i wtedy częściej sięgnę po to co pływa. Bywa, że mnie nagle olśni, kiedy dzwoni M. i pyta "Jestem na bazarku, coś jeszcze byś chciała?" Tym razem usłyszał "Tak świeżego dorsza, jeżeli są duże". Były, dorodne, duże płaty. Nie chciałam ich tak po prostu usmażyć. Poza tym wolę zdecydowanie wersję -wszystko na raz do piekarnika, od wersji -stanie nad patelnią. Poszperałam w książkach, w poszukiwaniu czegoś prostego. Odkurzyłam dawno nie używaną "Dania z ryb i owoców morza". Kiedyś uwielbiałam ją przeglądać, tak po prostu. Jest tam obszerny rozdział na temat wstępnego przygo